*opowiada
Marinus*
Co ten
Andreas znowu wymyślił? Zranił Alex, a ja naprawdę ją polubiłem, ona traktuje mnie
jak swojego przyjaciela, z resztą ja to w pełni odwzajemniam. Nikt nie będzie
krzywdził mojej przyjaciółki, nawet jeśli to będzie mój drugi przyjaciel…
Właśnie, ciekawe o co mu tym razem chodzi… Młody jest, głupi. Drugiej takiej,
jak Alex na pewno nie spotka!
Wiedziałem,
gdzie on może być. Pewnie w domku letniskowym, który jego rodzina tu ma. Jest
on jakieś 19 minut od Ruhpolding, więc założę się, że Andi tam właśnie
przesiaduje. Zapewne gra w jakąś głupią grę albo poszedł pochodzić w góry. Ale
w to drugie wątpię. Słyszałem, że jest zdołowany. Postanowiłem zadzwonić
jeszcze do Alex i upewnić się, czy doszła do domu. Dziewczyna na szczęście
odebrała, powiedziała, że jest już niemalże w domu, ale słyszałem, że była
roztrzęsiona. Pewnie płakała… ale musi wiedzieć, że na mnie może zawsze liczyć!
Czułem, że miała do mnie żal, że ją teraz zostawiłem samą… Ale żeby ona
wiedziała, co ja zamierzam robić! Dobra, trudno. Wieczorem jej wszystko
dokładnie wyjaśnię. O ile nie mylę się co do Welliego…
Zajechałem
pod domek Welliego. Pod jednym z drzew stał jego samochód. Jednak znam go
dobrze, nawet za dobrze! Wysiadłem z samochodu i skierowałem się w stronę
drzwi. Pukać? Nie pukać? Nie będę pukać… Pociągnąłem za klamkę, drzwi były
otwarte.
Wszedłem do
środka. Znałem dobrze rozmieszczenie pomieszczeń w tym domu, bo bywałem tu
często. Poszedłem więc prosto do salonu.
Jak ja
dobrze znam tego Wellingera! Siedział na kanapie, a nogi trzymał na stoliku.
Obok nich stało piwo, a skoczek grał w fifę na swojej konsoli.
-Mogę z tobą
pograć ?- zapytałem, opierając się o ścianę. Czułem, że chłopak zaraz nieźle
mnie opieprzy, bo nie lubił, gdy wchodzi się do niego bez pukania, ale on wcale
nie zareagował aż tak źle…
-Chcesz,
żebym dostał zawału!? – wydarł się na mnie, ale nie zwracałem na niego uwagi.
Wziąłem drugi pad, włączyłem go i usiadłem obok niego na kanapie.
Gdy
strzeliłem mu gola swoim zawodnikiem, pomyślałem, że lepszego momentu na to, by
zacząć rozmowę o Alex nie będzie. Przerwałem więc te niezręczne milczenie
głupim:
-O Yeah
strzeliłem gola Wellingerowi! Ja nie mogę!- cieszyłem się jak małe dziecko, ale
Andiego to nie ruszyło, nawet tego nie skomentował. -Co jest? – zapytałem.
Naprawdę działo się z nim coś niedobrego…
-Jest okey.
-Na pewno?
-Chcesz
piwa?- zaproponował.
-Nie,
jestem samochodem, a z resztą muszę się jakoś pokazać u kolacji u Alex.
-Idziesz na
kolację do Alex? – chłopak na chwilę ożywił się, ale trwało to dosłownie
sekundę.
-Tak, a
chcesz ze mną iść?- zapytałem.
-Nie. –
spuścił głowę.
-Kiedyś chciałeś
z nią każdą chwilę spędzać, a teraz co?- mruknąłem.
-Myślałem o
niej i o Kocie… Żyła mówi, że nawet dała mu swój numer.- mówił z żalem.
-To z tobą
się całowała, nie z nim! – uprzejmie mu przypomniałem, na co tylko się
uśmiechnął.
-Wiesz…
Myślę, że to nie ma sensu… Mieszkam dość daleko od Ruhpolding… Związek na
odległość? Nie, to bez sensu! Poza tym szkoła, skoki, treningi, zawody!
Rozkochałem ją w sobie, a teraz nie chce jej zranić…
-O co ci
chodzi! Szukasz problemu tam gdzie go nie ma! Alex nie jest taka!- wkurzył mnie,
a przecież ja mam mocne nerwy, żeby mnie zdenerwować trzeba się naprawdę
natrudzić, a on zrobił to bezproblemowo…
-A jaka
jest? Może my jej w ogóle nie znamy?- filozofem to on i tak nie zostanie, to po
co tyle myśli?
W pierwszej
chwili pomyślałem, że może jest pijany albo naćpał się czegoś… Ale to do niego
nie podobne! A może jest chory i majaczy? Mówiłem, że go dobrze znam? Chyba się
jednak myliłem…
-Powiesz w
końcu o co ci chodzi!?- postanowiłem postawić na swoim i dowiedzieć się co
dokładniej chodzi mu po głowie…
Chłopak
wstał, a po chwili wrócił z laptopem. Położył go na stoliku i w wyszukiwarkę
wpisał: Alex Parker.
Nagłówki
mówiły same za siebie: „Czy Alex jest z Conorem Maynardem?”, „Czy Alex zdradza
Conora z fotografem?”, „ Conor Maynard w towarzystwie pijanej dziewczyny”.
-Ty w to
wierzysz?- roześmiałem się.
-Są
zdjęcia.- warknął.
-To co!
Boże, Andreas! Twoja głupota mnie przeraża!- wyłączyłem grę i wróciłem do
prawienia kazania młodemu.- Słuchaj. O tobie też czasami napiszą jakąś głupotę.
I co? Przejmujesz się tym? Ten cały Conor jest dość popularny, więc nie dziwne,
że piszą też o jego „dziewczynie”, która nawet nie jest jego dziewczyną, jasne?
Może z nią porozmawiaj, a nie… Wierzysz jej czy głupim portalom plotkarskim?
-Spotkałeś
się dziś z nią?- znów zmienił temat. Zawsze tak robił, gdy ktoś miał racje.
Dlaczego on jest tak głupi i tak bardzo uparty?
-Z Alex?
Tak.-mimo to odpowiedziałem spokojnie.
-Co u niej?-
Najpierw na nią gada, a za chwile pyta się co u niej… Po co ja tu
przyjeżdżałem?
-A jednak
cię to obchodzi.- uśmiechnąłem się do niego, co w sumie nie było dziwne. Zawsze
się uśmiechałem… Andi zruszył tylko ramionami, jakby było to dla niego
obojętne. -Martwi się bardzo o ciebie. Myślała, że coś ci się stało… Dzwoniła
nawet do mnie, żeby się upewnić, czy z tobą wszystko w porządku.-dokończyłem.
-Czemu mi
nie powiedziałeś!?- wstał z kanapy i zaczął na mnie krzyczeć.
-Nie
wyglądałeś na jakoś bardzo zainteresowanego nią… A z resztą Alex nie chciała ci
przeszkadzać, chciała żebyś się skupił tylko na skokach…
-Więc
powinienem z nią pogadać?- ponownie usiadł i gapił się w podłogę.
-W końcu
zacząłeś myśleć! No młody, jestem z ciebie dumny!- poklepałem go po ramieniu,
ale szybko się na nim zawiodłem.
-Ale Kofler
gadał co innego… - mruknął, znów wstał z kanapy i zaczął chodzić po pokoju.
-Kofler!? Ten Kofler? Stefan Kofler? Co on o Alex może wiedzieć?? –
wybuchnąłem śmiechem.
-Widział,
jak gadała z Kotem, jak się na niego patrzyła, jak go przytulała! Rozumiesz!? I
to po tym, jak mnie pocałowała!
-A widział
to ktoś oprócz Stefana? Wiesz, on się szybko zakochuje…- nie mogłem powstrzymać
śmiechu… Chyba podczas ostatniego upadku w Wiśle chłopak uderzył się głowę i to
chyba mocno…
-Thomas
widział…- no to powiedział co wiedział…
-Ty chyba
sam nie wierzysz w to co mówisz… Koń i Kofler nagadali ci głupot, a ty… Ehhh…
Nawet nie będę Alex mówić, że ty tu jesteś… Ona ma cię teraz za dupka… Może ma
racje?
-Ale
widziałeś, jak wtedy z nim tańczyła?- zapytał z wyrzutami.
Wstałem i
miałem już wychodzić, ale zatrzymałem się jeszcze na chwilę.
-Po
pierwsze, ona nie jest JESZCZE twoją dziewczyną i jeśli się za siebie nie
weźmiesz, to długo nią nie będzie… więc teoretycznie może robić co chce i z kim
chce… Po drugie, może przytulała się do Kota, bo się z nim żegnała? Ale skoro
bardziej wierzysz Koflerowi niż Alex… czy nawet mi, to chyba nie mam o czym z tobą gadać… Cześć.-
wszedłem z jego domu i trzasnąłem drzwiami.
-Czekaj!-
wybiegł za mną po chwili.- Dasz jej to? – podał mi jakąś kopertę.
-Dam… Ona
jutro jedzie do Anglii, więc możesz spokojnie trenować.
-Dzięki,
stary. Kiedyś się odwdzięczę.- uśmiechnął się do mnie i zniknął za drzwiami.
Było
dopiero trochę po 17.00. Gdy dojadę do Alex będzie około w pół do 18… Może jej
rodzice nie obrażą się, gdy przyjadę wcześniej?
Gdy
zajechałem na podwórko rodziny Parkerów, Alex siedziała na huśtawce. Czytała
jakąś książkę. Podszedłem do niej i usiadłem obok niej.
-Widziałeś
się z nim?- spojrzała mi prosto w oczy.
-Nie.- ja
nie potrafię kłamać…
-Kłamiesz!
Rozmawiałeś z nim, tak? Co ci powiedział? Czy ja zrobiłam coś źle?
-W sumie
nic nie powiedział… A ty na pewno nic złego nie zrobiłaś!
-Ty Kraus
kłamać nie umiesz… Ale dobra. Pouczysz mnie niemieckiego?
Dopiero
teraz zauważyłem jaką czyta książkę. Były to rozmówki angielsko-niemieckie, a
otwarte były na rozdziale, jakiego słownictwa używa się w sklepie…
-Sklep?-
roześmiałem się.
-Baba ze
sklepu już wie, że ja to ta, która
niczego nie ogarnia. Już się mnie nie pyta o torebki… - dziewczyna roześmiała
się, a ja odetchnąłem z ulgą. Może nie wróci już do żadnego tematu związanego z
Wellingerem. No bo co miałem jej powiedzieć? Że mój przyjaciel jest totalnym
idiotą?
Uczyliśmy
się razem ponad godzinę. Ja wiedziałem, że niemiecki to dość trudny język, ale
żeby aż tak! W ciągu tych 60 minut Alex nauczyła się tylko kilku słówek, a jej
wymowa i tak pozostawiała dużo do życzenia… Już ja się szybciej angielskiego nauczyłem!
- I co,
nauczyłaś się już czegoś?- gdy weszliśmy do domu, mama Alex uśmiechnęła się do
mnie i powitała mnie. Ale najbardziej interesowało jej to, czy moja obecność
pomogła jej córce w nauce niemieckiego.
-Trochę… -jęknęła
Alex i usiadła do stołu.
-Marinus, a
co jest z Andreasem? Ma tak dużo treningów? Myślałam, że on przyjdzie z tobą na
kolację, Alex też chyba tak myślała… Bardzo go polubiłam, ciebie z resztą też.-
uśmiechnęła się do mnie.
-Bo Andreas
to naprawdę fajny chłopak.- potwierdziłem tylko, w końcu nie można było tego
zaprzeczyć…
Zjedliśmy
kolację i pogadaliśmy chwilę o moich planach na przyszłość.
-Pójdziemy
na spacer?- nie umiałem odmówić Alex, ale bałem się, że zranię ją, gdy powiem
coś nieodpowiedniego o Wellim. A on na pewno się niedługo ogarnie! Wierzę w to!
Chwilę
później szliśmy razem prosto przed siebie. Alex złapała mnie za rękę i
pociągnęła za sobą. W końcu doszliśmy do pewnego zakątka w parku. Nie było tu
nikogo, przeszliśmy przez krzaki i usiedliśmy na trawniku.
-Andreasowi
chodzi o Maćka, prawda?- zapytała.
-Skąd
wiesz? –czyżby Wellinger do niej zadzwonił!?
-Nie
wiedziałam, ale właśnie się przyznałeś.- uśmiechnęła się. Wykorzystała mój
tekst przeciwko mnie… Szybko się uczy!
-Szkoda, że
tak szybko się niemieckiego nie uczysz…
-Wal się!-
roześmiała się. Lubiłem patrzeć na nią, gdy się śmiała.
–To na jaką
przefarbujesz włosy?- spytałem bez sensu.
-Na rudo.
Nie zmieniaj poza tym tematu!
-Na rudo,
serio? Ty mnie chyba kochasz! Normalnie
aż się wzruszyłem!- udałem, że dumnie wycieram łzę.
-Serio,
serio… To o co chodzi Welliemu?- a ona dalej drąży ten sam temat!
-Dobra,
powiem ci wszystko tylko dlatego, że cię bardzo lubię. Ale obiecaj mi, że się
nie obrazisz na Andiego!
- I tak
jestem obrażona, bardziej się nie da. No to dajesz.
-Okey, a
więc… - trudno było mi „obgadywać” swojego najlepszego kumpla… - ktoś mu
nagadał, że ty kręcisz z Kotem…- KTOŚ… Kraft lubił mieszać, jakoś za nim nigdy
nie przepadałem…- No i nasz kochany Andi wszedł na neta, a tam Alex i Conor,
Alex i fotograf…
-On jest
zazdrosny!?- nie spodziewałem się takiej reakcji. Dziewczyna zaczęła się tak
głośno śmiać, że myślałem, że moje uszy tego nie wytrzymają.- O Maćka, to
jeszcze rozumiem, bo on bardzo przystojny jest… Ale o Conora i tego fotografa,
którego imienia nie pamiętam? – znów wybuchła śmiechem.- O Boże… i on się dlatego nie odzywa… Ja nie wierzę…
-No…
-Słuchaj.-
dziewczyna otarła łzy, które płynęły po jej policzkach ze śmiechu.- Ty mu
powiedz, że on nie jest dupkiem… on jest skończonym frajerem…
-Nie, nie
powiem mu… On się nie może dowiedzieć, że ja ci o tym wszystkim powiedziałem!
-Bo co?
-Bo się
obrazi na mnie!
-Ja zawsze
wiedziałam, że faceci są dziwni… Ale skoczkowie to już są naprawdę dziwni… A to
jak bardzo dziwny jest Wellinger… Boże… On jest zazdrosny o Conora! – i znów
zaczęła się śmiać. Szczerze? To mi ulżyło, byłem szczęśliwy, że się poddałem i
powiedziałem wszystko o Wellim. – I tak powiedz mu, że jest skończonym
frajerem…
-Mam lepszy
pomysł. Sama mu to powiesz.
-Ale jak?
Jak on jest na mnie śmiertelnie obrażony…
Co ja
powiedziałem!? Może zabrałbym ją na jakiś konkurs? Ale nie… Andreas przecież
nie jedzie na kolejny konkurs… No chyba, że pojedzie…
-A jeżeli
bym namówił trenera, żeby wziął ciebie i Wellingera na zawody?
-Mnie i
Wellingera powiadasz?- uśmiechnęła się do mnie słodko.
-Tak.
Słuchaj… Ja wszystko załatwię… Chyba wiem jak…
-Czekaj
ktoś do mnie dzwoni.- odebrała swoją komórkę.- Co? …To już jest 21.30?.. Serio?
Zaraz wracam do domu… Kraus, masz gdzie przenocować?- skierowała to pytanie do
mnie.
-Ja jadę do
domu. Muszę obgadać cos z trenerem, a jutro treningi znowu…
-On jedzie
do domu…- dziewczyna wróciła do rozmowy, a ja ją bacznie obserwowałem. Nie
dziwne, że Welli był o nią tak zazdrosny. Jest naprawdę śliczna, ale za młoda dla
mnie. Dla Kota za pewnie też, chociaż może on lubi dużo młodsze. Kraft… Ja to
bym się nim naprawdę przejmował na miejscu Andiego… Nie wiem co dziewczyny w
nim widzą, ale lecą na niego… A ja gościa jakoś nie trawię… Myślę, że Alex mu
się spodobała i dlatego chce z nią skłócić Andreasa…
-Idziemy?
Mama każe mi już wracać do domu.- pomogłem jej wstać. Mimo, że miała gips
poruszała się już bez kul. Widać było, że już ją ta noga tak bardzo nie boli.
Ja nie wiem, po co ona ma mieć ten gips jeszcze przez tydzień.
-Znasz
Krafta? – zapytałem, gdy tak sobie szliśmy w stronę jej domu.
-Kraft…
Kraft… To skoczek któryś?
-Tak.
Austriak…
-Nie wiem…
Nie kojarzę typa…
-Ciemne
włosy, podobno przystojny.
-Aaa ten!
Stefan , tak?- przytaknąłem jej.- To znam. Rozmawiałam z nim nawet, a co?
-A nic.
Pytał się ostatnio o ciebie.- tym razem lepiej skłamałem, bo nie zauważyła
tego. Chyba zaczynam się wprawiać!
-Ooo to on
mnie pamięta! Jest naprawdę fajny i miły.
-Czyżby cię
podrywał?- zapytałem niepewnie.
-Czy
podrywał… Nie wiem… On wie, że mi się Wellinger podoba! Bo to było po tym
pocałunku w sumie… Roztrzęsiona byłam! No i on to widział, i jeszcze powiedział
coś w stylu, że każda leci na Wellingera i nie jestem pierwszą jego faneczką…
Ale poza tym dziwnym tekstem to naprawdę spoko gość. Serio. Fajny jest. Jak
pojadę z tobą na ten kolejny konkurs to muszę z nim jeszcze pogadać… Właśnie a
kiedy jest ten konkurs?
Gdy
doszliśmy do jej domu pożegnaliśmy się, wsiadłem do samochodu i pojechałem.
Czytacie to jeszcze? :)
Oglądaliście, jak wczoraj Wellinger się wywalił? :O Aż z fotela spadłam... Ale podobno nie jest z nim źle :) Ciekawe czy za tydzień będzie brał udział w konkursie ^^