poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Witam :)

Heeej :) To zapewne mój ostatni wpis na tym blogu :) Chciałam was serdecznie zaprosić na nowego bloga z zupełnie inną historią, choć mam nadzieję, że będzie choć troszkę lepsza niż ta i że was nie zawiodę :D KLIKAMY! Powiem wam jedno, będzie Piotruś, więc będzie się działo :) a przynajmniej mam taką nadzieję, że choć trochę Piotrek tam namiesza :D
Tak więc do zobaczenia na nowym blogu ^^ Paaa  <3

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 31 z epilogiem :)

-Twoja babcia wcale nie jest taka straszna… - roześmiałam się wspominając jej opowiadania z dzieciństwa swoich wnuków.
-Zawsze musi nam robić siarę…
-Znam te jej opowieści na pamięć! – jęknął Marinus.
-Jest miła! – zaprotestowałam.
-Ale co mnie obchodzi to, że jak Welli miał 6 lat to się wywalił? Albo…
-Alex poczekasz u mnie w pokoju? A ja z Marinusem po coś skoczymy na dół.
Weszłam do jego pokoju. Pierwszy raz jestem u niego w domu. Wcześniej jakoś nie byłam w stanie przyjrzeć się uważniej temu pomieszczeniu. Usiadłam na krześle od biurka i powoli kręciłam się dookoła. Ściany były niebieskie. Na jednej wisiało bardzo dużo medali. Pod nimi stała szafka pełna pucharów i innych nagród. Na niej stały dyplomy. Nad łóżkiem wisiał medal z Soczi, chyba największe osiągnięcie mojego chłopaka. Tak, teraz mogę już go tak nazwać.
Ogólnie pokój był dobrym guście, jednak mój wzrok przyciągnęło łóżko. Leżała na nim poduszka. Tak, te serduszko z Anglii z pamiętnikiem w środku. Ciekawe czy go już odnalazł…
Podeszłam bliżej i usiadłam na materacu. Podniosłam poduszkę i rozpięłam ją. Przekartkowałam notatnik. Dwie strony za moim ostatnim wpisem znalazłam pewne zdanie.
„No to chyba jesteśmy razem… Prawda?”
Przewróciłam na kolejną stronę.
„Alex, jeśli to czytasz, to przepraszam, ale nie umiem pisać pamiętnika…”
Otworzyłam na kolejną kartkę i chwyciłam za długopis, który leżał na szafce obok łóżka.
„Drogi Andreasie,
 jeśli to czytasz, to najprawdopodobniej przeczytałam twoje jakże skromne wpisy…
A na twoja pytanie odpowiadam: TAK, prawda.  :) Może i mój chłopak nie jest dobrym poeto, ale za to jaki pomysłowy! Chyba żaden chłopak nie poprosił w taki sposób swojej dziewczyny, by zostali parą… Czuję się taka wyróżniona… Ale nie pogniewam się, jakbyś zaprosił mnie na jakąś romantyczną kolację…
~ Twoja Alex”
Usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Odłożyłam długopis, zamknęłam pamiętnik i serducho.
-Nudziłaś się? – Marinus usiadł obok mnie. – To co dziś robimy?
**
Kładłam się już spać, gdy zadzwoniła moja komórka.
-Chciałbym cię zaprosić na romantyczną kolację. – słyszałam, jak powstrzymywał się od śmiechu.
-Ciekawe jak na to wpadłeś…
*Andreas*
Po raz kolejny zadzwonił do mnie Marinus. Odebrałem, spokojnie wysłuchując jego rad. Doradzał mi, jakby był w tym doświadczony. Niby poznał tą swoją nową dziewczynę, którą w tv okrzyknęli jego narzeczoną, ale jeszcze się jej przecież nie oświadczył, choć zamierza. Pewnie chce wypróbować na mnie swoją fantazję, by zobaczyć, jak to ostatecznie sam powinien zrobić…
-A dzwoniłeś do Maćka?- zapytał nagle.
-Jakiego Maćka? – zapytałem zdziwiony. 
-Kota, a jakiego innego znasz Maćka?
-Ale po co? – spytałem głupio, a potem przypomniały mi się nasze rozmowy. Musiałem do niego zadzwonić. No okay, może nie musiałem, ale przynajmniej powinienem. To by było względem niego nie fair. – Zaraz zadzwonię… - jęknęłam i opadłam na swoim łóżku.
I co mam teraz do niego zadzwonić i spytać się o pozwolenie? A może po prostu go poinformować? Bez sensu… Ale jeśli tego nie zrobię, to będę skończonym chamem.
WTEDY w Zakopanem Alex od razu wpadła mu w oko. Maciej, wolny strzelec, mógł bez problemów ją zdobyć. Przecież jest przystojny, odważny i naprawdę fajny. Poza tym, on też jej się chyba spodobał. No ale na pewno bardzo go polubiła i lubi go do dziś. Mógł ją mieć, ale tego nie zrobił. Dlaczego? Wiedział, że coś miedzy nami iskrzy. Pewnego razu podszedłem do niego, by wyperswadować mu z głowy Alex, ale ten zaprosił mnie na piwo i powiedział, że nie będzie psuł niczyich związków, że nam kibicuje i że jej szczęście będzie jego szczęściem. Prosił mnie tylko o jedno, żebym nie przeszkadzał im w ich przyjaźni, a on i tak będzie się trzymał na pewną odległość, nie będzie przekraczał pewnych granic. Ceniłem go sobie za to. Zachował się jak prawdziwy kumpel, za co byłem mu naprawdę wdzięczny.
Czasem zastanawiam się, czy byłbym teraz z Alex, gdy on nie odpuścił i jednak namącił jej w głowie?
Czułem się zobowiązany, by poinformować go o tym, jak się mają poniektóre nasze sprawy.
-Mój ulubiony niemiecki skoczek dzwoni! Co tam? Jak tam zdrówko? – spytał.
-Może za mocno walnąłem w zeskok, ale chce się oświadczyć…- postanowiłem jednak nie owijać tego w bawełnę.
-Komu? Alex czy mi? – roześmiał się.- Bracie, nie no, gratulacje! Dzwonisz po moje błogosławieństwo?
-Po prostu pomyślałem, że powinieneś wiedzieć… W końcu… w końcu się przyjaźnimy, prawda?
-Chce być waszym świadkiem na ślubie!
*Piotrek*
-Kto się żeni!?- zawołałem.
-Wellinger. – powiedział roześmiany od ucha do ucha Kot.
Czyli jednak Andi nie jest zainteresowany naszą Alex i ona może być teraz z Mańkiem? Bogu niech będą dzięki! W końcu wszystko się im tam ułoży.
-Pogratuluj im!- krzyknąłem i pobiegłem po swoją komórkę.
-Tylko ani słowa nikomu!- podszedł do mnie Skarb.
-Spokojna twoja czupryna!
Nie powiem nikomu oprócz Alex! Pobiegłem jak najdalej od wszystkich i usiadłem na wielkim kamieniu. Wybrałem numer Alex.
-Alex, nie uwierzysz, Wellinger się żeni! – nie mogłem powstrzymać radości, więc roześmiałem się.- Hehehe!
*Alex*
-Piotruś, a z kim on mógłby się żenić? Która by go chciała? – roześmiałam się. Ja na pewno nic o żadnym ślubie nie wiedziałam! No chyba, że ma jakąś inną za moimi plecami… 
-No ja właśnie nie wiem.. Ale ty masz teraz wolną rękę! Możesz zacząć działać! Wiesz o co mi chodzi? Ooo Maciek idzie, pozdrowię go ładnie od ciebie… pa! Buziaczki! –cmoknął do słuchawki i się rozłączył. Teraz nie rozumiałam już nic.
Wróciłam więc do strojenia się. Piękna granatowa suknia, którą dostałam od rodziców na urodziny, pasowała dziś idealnie. Dziś mijało pół roku, odkąd się poznaliśmy.  Postanowiłam nie przejmować się telefonem Piotra, bo on znając życie coś  podsłuchał, coś przekręcił, albo po prostu Marinus mu jakiś głupot naopowiadał…
Spojrzałam na lustro, zakładając perłowe kolczyki i naszyjnik. Kok, w który upięłam swoje nadal rude włosy bardzo mi się podobał. Stwierdziłam więc, że może częściej powinnam je jakoś splatać?
Dostałam smsa od Andreasa. Chciał się upewnić, czy nie musi po mnie zajechać. Odpisałam po raz kolejny, że nie. Tata mnie odwiezie.
Kilkanaście minut później weszłam do jednej z najszykowniejszych restauracji w okolicy. Weszłam do środka i zaczęłam rozglądać się po wnętrzu. Było tu tak ślicznie i tak romantycznie! Ale gdzie siedzi ten Wellinger?
-Lady Parker? – zaczepiła mnie pewna młoda kelnerka, witając mnie miłym uśmiechem.
-Ja. – odrzekłam.
-Ich beneide… - westchnęła i wskazała stolik na drugim końcu sali. Zazdrościć Andiego? No z czymś takim to się jeszcze nie spotkałam! Poszłam pewnie w jego stronę, ale wtedy zobaczyłam ten wielki bukiet róż, który właśnie podawał Andiemu inny młody kelner.
-Danke. – odpowiedział skoczek, po czym głośno chrząknął.
A co jeśli Żyła jednak coś wie, ale nie do końca dobrze to odczytał? Jeśli ten jego telefon coś znaczył!
-Ooo Alex! – blondyn dostrzegł mnie i zawołał do siebie.- Kurcze, jak ślicznie wyglądasz. Nie poznałem cię! Ale ja mam szczęście, że cię mam!- przytulił się do mnie mocno i pocałował.
Rzadko okazywaliśmy sobie nawzajem takie uczucia. Nie wiem, czy potrafiliśmy w ogóle definiować nasz związek. Byłam tym szczerze zmęczona, mam nadzieję, że on też.
W odpowiedzi na jego komplement roześmiałam się nerwowo. A myśl o telefonie Piotrka nie pomagała…
Chłopak przełknął ślinę i poprawił fioletowy krawat, który idealnie pasował do ciemnego garnituru chłopaka.
Zamówiliśmy jedno z tych wykwintnych dań, które proponowało nam menu. Zaczęliśmy grzebać widelcami w talerzach, ale jakoś żadne z nas nie umiało niczego przełknąć.
Nagle Welli wstał, zmęczony ciężką atmosferą przy naszym stoliku, która z każdą chwilą stawała się coraz gęstsza. Wyjął z wazonu ten ogromny bukiet czerwonych róż, zaczął szukać czegoś nerwowo w kieszonce marynarki, po czym ukląkł przede mną.
Nie wiedziałam, jak mam się zachować… Pewnie wypadałoby wstać, ale czułam, że nogi się pode mną ugną i zemdleję. Jednak zaryzykowałam.
-Aleksandro Parker, czy mógłbym cię prosić o rękę? – zapytał po kilku długich sekundach, a może i minutach.
Zaniemówiłam… Mogłam się na to przygotować, w końcu Piotruś coś mówił o ślubie Wellingera, ale nie mówił o mnie! Może chciał mnie do tego w ten sposób przygotować, a ja to olałam? Ale ja jestem głupia.
Spojrzałam w piękne, błękitne oczy Andreasa, po czym uświadomiłam sobie, że nie odpowiedziałam na jego pytanie. Byłam tak wzruszona tym wszystkim, że się rozpłakałam! Ta Alex, wygadana i obojętna na uczucia innych , rozpłakała się i nie umiała wydusić z siebie ani słowa. To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe! W jego oczach dostrzegłam niepewność. Wyciągnęłam w końcu prawą dłoń w jego kierunku, biorąc przy tym kilka głębszych wdechów. Założył na mój palec prześliczny srebrny pierścionek z brylancikiem.
-Tak.- wydusiłam to w końcu z siebie. Andi wręczył mi kwiaty, a po chwilę podniósł mnie i kręcił dookoła siebie. Był szczęśliwy, tak samo jak ja.
Chyba nigdy nie czułam się tak szczęśliwa i spełniona, jak właśnie w tej chwili!
*Rok późnej*
Nigdy nie marzyłam, że spotkamy się w takim gronie. Przyjaciele z Anglii, przyjaciele ze skoczni. Polacy, Niemcy, kilku Słoweńców i Norwegów. Moja rodzina i rodzina Andreasa. Wszyscy byliśmy tu, w Anglii, w Brighton. W mieście w którym się wychowałam i z którym miałam tak wiele wspomnień. Ja byłam w białej sukni. On w przecudownym garniturze, w którym wyglądał nieziemsko. Nic oprócz nas nawzajem nie było nam do szczęścia potrzebne.
Kto by uwierzył, że jednak przeprowadzka może zmienić tak wiele? Że jedna torebka może połączyć dwie dusze? Że ktoś taki, jak ja, też może być szczęśliwy nie buntując się?

W dniu moich dwudziestych urodzin braliśmy ślub. Od dziś byłam panią Wellinger. A pamiętnik, który dałam mu niecałe dwa lata temu uzupełniamy razem do dziś, zapisując dokładnie każdy tydzień naszego nowego, wspólnego życia!

No to trochę odpłynęłam w krainę bezmiernej słodkości i wyidealizowanych poglądów. No ale cóż, jakoś musiałam to ładnie zakończyć *_* Wszystko ma swój koniec, więc moje opowiadanie również. Chciałam wam podziękować za wszystkie wejścia, za wszystkie komentarze, za to że byliście <3 Jednak nie zostawię tych, którzy chcieliby w dalszym ciągu pisać moje wypociny :)
Tu macie opowiadanie nie do końca na serio, które pisze z moją przyjaciółką KLIK
A w najbliższym czasie podam tu linka też do nowego bloga, którego mam zamiar założyć, bo mam już zaczęte kolejne opowiadanie. Nie mam tylko odpowiedniego tytułu, ale coś wymyślę...
A przy okazji chciałam Wam złożyć serdeczne życzenia, z okazji świąt.
Tak więc WESOŁYCH ŚWIĄT W RODZINNYM GRONIE i do zobaczenia na nowym blogu :) Mam nadzieję, że ktoś tam będzie chciał zajrzeć :D
                                                                                ~Wasza Natalia :)