sobota, 14 marca 2015

Rozdział 30:

A jako tło do czytania można sobie włączyć nową piosenkę Conora <3 KLIK!
Poniedziałek, jak ja nie cierpię poniedziałków! Kurcze, ile bym dała, żeby pojechać teraz do Andreasa niż siedzieć na nudnych lekcjach? Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka budynku. Jak tu gorąco, chyba przywykłam do zimna. Zdjęłam kurtkę i zostawiłam ją szatni, a nowiutkie buty zmieniłam na tenisówki.
-O Alex. Jak całuje Kraft? – zaśmiała się nasza szkolna ślicznotka. Kto by uwierzył, że kiedyś byłam taka jak ona?
-Ty się o tym nigdy nie przekonasz.- uśmiechnęłam się do niej i wyminęłam ją. Biedna dziewczyna, jeszcze nie wie ile traci na takim byciu ‘cool’.
W drodze do klasy chemicznej zastanawiałam się, jak dużo osób mogło oglądać ten nieszczęsny konkurs. Okazało się, że całkiem sporo i chcąc nie chcąc stałam się tematem numer jeden w całej szkole. Kiedyś bym się cieszyła, że każdy o mnie mówi. Ale czy teraz byłam z tego powodu jakoś specjalnie szczęśliwa? Myślę, że wręcz przeciwnie. Napisałam więc do Andiego.
„I znów jestem najpopularniejszą dziewczyną w szkole!”
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
„Nie chce starej Alex, która nie jest tą Alex, którą kocham.( ooo jaki on słodki!) Przyćmisz mnie swą sławą, ale może to jakoś przeżyję. Marinus pozdrawia i przeprasza za buty”
Stara Alex już nie wróci… Myślę, że nigdy nie byłam taka, za jaką chciałam, żeby mnie wszyscy uważali. Grałam kogoś, kim nie byłam. Udawałam bogaczkę, która nie przejmuje się niczyim zdaniem, ubiera się tylko i wyłącznie w najdroższe ubrania od najlepszych projektantów i nie widzi niczego poza własnym czubkiem nosa. Prawdziwą mnie znała tylko Lou i Conor. Zapewne też Jack i ich siostra, Anne.
A jaka była prawdziwa Alex? Na pewno wrażliwa i bardzo przeżywała to, co mówią o niej inni, ale tylko przez jakiś czas. Potem i tak to olewam. Przecież co oni mogą o mnie wiedzieć? Jakiś czas późnej i tak mam ich zdanie głęboko gdzieś. I wygląd się tak bardzo nie liczy, jak kiedyś myślałam. To chyba tylko taki bonus. Odkryłam też, że lubię czytać książki, ale nie jakieś tandetne romansidła, a takie z bardziej rozszerzoną fabułą. Tak to prawdziwa ja! Z dawnej mnie zostały tylko ubrania i włosy. Tak, kocham swoje włosy niczym Kubacki i Hilde, a oni mają podobno na ich punkcie bzika… Muszę się z nimi kiedyś umówić na grupowe rozmowy o włosach.
-Dziś do odpowiedzi przyjdzie numer…- nauczycielka przejechała palcem po dzienniku. Nasza klasa była mała, liczyła zaledwie 8 osób, więc nie miała jakiegoś wielkiego wyboru.- … siódmy.
Siódmy… Siedem… 7… PRZECIEŻ TO JA! A mówiłam już, że nie cierpię chemii?
Kwasy. Wcale ich nie rozumiałam. Ale dobra passa była ze mną. Dostałam 4-, bo kobieta stwierdziła, że wie, że nie było mnie na ostatniej lekcji. Nie wiedziałam, że jest taka wyrozumiała i chyba od razu zaczęłam ją lubić. Czwórka z chemii, rodzice nie uwierzą!
***
Dziś był dzień, w którym Andi miał wyjść ze szpitala, a ja musiałam gnić w tej szkole. Był akurat niemiecki z chyba z najgorszą nauczycielką. Oparłam twarz o ręce i zaczęłam rozmyślać o tym, czy Welli przyjedzie czy nie przyjedzie, a jak przyjedzie, to co będziemy wtedy robić. W każdym bądź razie na pewno nie myślałam o niemieckim i taka była prawda. Nagle ktoś przed budynkiem szkoły, najprawdopodobniej na parkingu, zatrąbił. Raz. Drugi. Trzeci. Nauczycielka się wkurzyła. Otworzyła okno i do klasy wpadł zimny podmuch wiatru. 
-Co wy wyczyniacie? Trochę szacunku!- krzyknęła do owych łobuzów, jak miała w zwyczaju nazywać poniektóre osoby.
-Niech pani zawoła Alex!- ktoś odkrzyknął roześmianym głosem. Kobieta spojrzała na mnie wściekła. Uśmiechnęłam się do niej, a ona wskazała na okno.
-Idź i powiedz im, żeby odjechali z terenu szkoły. JUŻ!
Wybiegłam z klasy. Byłam niemalże pewna, że owy głos należał do Marinusa, ale co on by tu robił?
Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Andreas z Krausem. Rzuciłam się najpierw jednemu, a potem drugiemu na szyję. Następnie pocałowałam Andiego w policzek.
-Jest bardzo wściekła?- spytał blondyn.
-Troszkę…- nawet nie założyłam kurtki! Ale zimno...
Andreas kazał mi wracać na lekcje, ale Mari miał inny pomysł.
-A jakbyś tak już tam nie wróciła?
Jednak nie zgodziłam się na wagary, wolałam aż tak bardzo nie ryzykować. Wróciłam szybko do klasy. Z chłopakami mam później się jakoś spotkać.
Weszłam do klasy, wszyscy się na mnie dziwnie patrzyli, a nauczycielka przyglądała mi się uważnie.
-Tak, bardzo słodko, a teraz Alex Parker choć do odpowiedzi z dzisiejszej lekcji…
***
Wsiadłam w autobus do miasteczka, w którym mieszkał Welli. Jeszcze nigdy u niego nie byłam, więc trochę się stresowałam. Poznam jego rodziców, siostry, o których tak dużo słyszałam. Ciekawe czy Andi też się tak stresował, gdy poznawał moich. Choć pewnie nie. On poznał ich niemalże od razu. Moja mama powitała go stwierdzeniem, iż jest niezłym ciachem. Pewnie nie przejmował się nimi, bo przecież łączyła nas tylko i wyłącznie przyjaźń. A może wtedy to było jeszcze tylko koleżeństwo? Moja sytuacja jest zupełnie inna. Jestem jego dziewczyną. Traktuję go bardzo poważnie, jak nikogo innego wcześniej. Mam nadzieję, że on to odwzajemnia.
Więc patrząc na to czysto teoretycznie, jego rodzina może być w przyszłości moją rodziną. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Muszę przemyśleć każde słowo, zanim je wypowiem. Tak i wszystko będzie okay.
O ktoś dzwoni.
Conor. Ostatnio jakoś rzadziej rozmawiamy…
-Cześć Alex. Wiem, że jesteś teraz zajęta byciem wzorową uczennicą i idealną dziewczyną Andreasa, do tego on jest jakby trochę… połamany… ale ja mam problem, a nikt nie zna mnie lepiej niż ty.
-Hej. Nie jestem aktualnie niczym zajęta, więc wal śmiało!- roześmiałam się. Kobieta, która siedziała przede mną odwróciła się, spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem, po czym wróciła do czytania.
-Więc  jakiś czas temu, w sumie zaraz po tym jak wyjechałaś, poznałem pewną dziewczynę. Nazywa się Victoria. Jest taka… niezwykła? Rozumiemy się bez słów. Jest wysoką szatynką o prześlicznych oczach. Do tego jest miła, wyrozumiała… no jest idealna! Jest do tego tancerką i modelką.
-Conor się zakochał, Conor się zakochał.- zaczęłam nucić pod nosem niczym małe dziecko.
-I w tym cały problem. Nie umiem nic z tym więcej zrobić…  Bo wiesz, ty też mi się całe życie podobałaś… Ale zawsze ktoś mnie wyprzedzał, w byciu blisko ciebie. Ale mieszkałaś ze mną, miałem cię na co dzień. To mi wystarczało. Gorzej było jak wyjechałaś. Do tego ten Wellinger. Jest lepszy ode mnie w każdym calu. Przede wszystkim jest odważniejszy. Nie chce teraz stracić Viki.
Tego się nie spodziewałam. Aż w oku zakręciła mi się łezka. Szybko ją wytarłam, żeby tylko nikt tego nie zobaczył.
-Alex?- jego głos był niepewny i lekko drżał. Zawsze to on rozwiązywał moje sercowe sprawy. Czas się w końcu odwdzięczyć.
-Może… może powiedz jej to co mi przed chwilą? Wiesz, że szczerość jest najlepsza…
-No tak, łatwo mówić!
-Też się bałam mówić o uczuciach, ale…- czy powinnam mu mówić o Andim w takiej chwili? Zaryzykuję. – Andi tak jak powiedziałeś, jest odważny, ale i tak długo mi zajęło, by się przed nim otworzyć. Mimo, że on wielokrotnie próbował rozmawiać na nasz temat. Teraz żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej, może wtedy by o tym nie myślał i się dobrze wybił i…- głos mi się załamał. Znów mi się przypomniało, jak wywozili go na noszach. Ale już jest wszystko dobrze Alex, najgorsze za nami.
-I co ja jej mam powiedzieć?
-Najlepiej to, co czujesz. – uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że on tego nie widzi. A szkoda. Chciałabym mu w jakikolwiek sposób dodać otuchy.
-Ciekawe czy ty byś się z nią dogadała… Ma charakterek. I pieska ma! Boże, jaki ten piesek jest słodki! Jack mówi, że jestem jej potrzebny tylko do wyprowadzania pieska…- Czy Conor mówi to poważnie? Znów się roześmiałam, przeszkadzając czytającej kobiecie. Trudno. Nie będzie wspominać tej podróży zbyt dobrze…
-Oh Jack jest po prostu głupi… On służy Lou do… nie no. On jest po prostu darmozjadem… - w końcu usłyszałam śmiech po drugiej stronie słuchawki.
-Może masz racje. Jack jest głupi i wyrwał sobie dziewczynę, więc ja nie dam rady?
-Tylko uwierz w siebie. Zadzwoń, jak wyszło, bo wiecznie zajęta Alex wraca do normalnego życia.
-Paaa. Pozdrów Wellingera, Młoda.
Rozłączyłam się i wyszłam z autobusu przepychając się przed staruszkę, która siedziała przede mną. Na przystanku czekał na mnie Marinus.
-Wiesz, że miałaś zaszczyt jechać z babcią Andiego w jednym autobusie? – zapytał.
-Nie gadaj…- oby to nie była ta babka…
-Ooo patrz! Właśnie wychodzi! – a jednak… chciałam spłonąć ze wstydu. Tak mi było głupio! Najlepiej schowałabym się i nigdy nie opuszczała swojej kryjówki. Jednak to nie Jack jest głupi, a ja. Całą drogę rozmyślałam, jak wywrzeć dobre wrażenie na rodzinie Wellingerów, a i tak już wszystko zepsułam. Pięknie! Po prostu pięknie! Jakby się tej kobiecie bliżej przyjrzeć, to jest nawet bardzo podobna do Andiego. I chyba widziałam ją na jednym zdjęciu w albumie. Dlatego wydawała mi się być taka znajoma! Brawo Alex, BRAWO!
Resztę drogi szliśmy w milczeniu.
Gdy tylko Mari otworzył drzwi i wpuścił mnie do domu, przybiegły siostry Andiego. Przedstawiły mi się i zaczęły opowiadać, jak to Andi ciągle o mnie gada! Potem poznałam jego rodziców, którzy okazali się być bardzo mili. Następnie Marinus zaprowadził mnie do pokoju samego Andreasa.
-Hej Alex. Jak tam?
-Na samym początku strzeliłam gafę… - opadłam na łóżko obok chłopaka. Kraus popatrzył na mnie i zrobił śmieszną minę.
-Kiedy? Pilnowałem, żebyś nie podpadła babci.
-Tak, babcia musi zaakceptować moją dziewczynę.- przytaknął mu blondyn.
-Jest trochę… starodawna? – rudy skoczek natomiast podrapał się po głowie.
-Po prostu ma wyidealizowane poglądy w każdej sprawie…  Tak, tak to można nazwać.
-To znaczy? – wtrąciłam się w końcu.
-Masz nienaturalny kolor włosów. Pięć kolczyków w uszach. To już minus. – uśmiechnął się do mnie Kraus. To mnie jakoś nie pociesza.
-No nie przesadzajmy.-Andi złapał mnie za rękę, a  Marinus się tylko roześmiał.- Frajerze, nie śmiej się z mojej babci! Po prostu wiesz. Ona uważa, że dziewczyna powinna polegać we wszystkim na mężczyźnie. Powinna być skromna i szanować siebie. Wiesz takie stare poglądy. Idziemy na obiad?
-Ale ja jej przeszkadzałam niechcący w autobusie!- wydusiłam to w końcu z siebie.
-Uuu no to żegnaj się z Andim. Nie jesteś dla niego odpowiednią dziewczyną… - Andi wstał z łóżka, uderzył Marinusa za te słowa w głowę i zeszliśmy na dół, do jadalni. Przywitał nasz smakowity zapach. Ciekawe czy atmosfera będzie tak dobra, jak przygotowane przez panią Wellinger dania. Gdy zajęłam swoje miejsce pomiędzy chłopakami, najstarsza domowniczka uśmiechnęła się do mnie. Może chłopcy lekko przesadzali ? Może nie będzie tak źle?

No i w końcu to dokończyłam! :) Czyta to ktoś jeszcze ? :D 

1 komentarz: