A jako tło do czytania można sobie włączyć nową piosenkę Conora <3 KLIK!
Poniedziałek, jak ja nie cierpię poniedziałków! Kurcze, ile bym dała, żeby pojechać teraz do Andreasa niż siedzieć na nudnych lekcjach? Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka budynku. Jak tu gorąco, chyba przywykłam do zimna. Zdjęłam kurtkę i zostawiłam ją szatni, a nowiutkie buty zmieniłam na tenisówki.
Poniedziałek, jak ja nie cierpię poniedziałków! Kurcze, ile bym dała, żeby pojechać teraz do Andreasa niż siedzieć na nudnych lekcjach? Pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka budynku. Jak tu gorąco, chyba przywykłam do zimna. Zdjęłam kurtkę i zostawiłam ją szatni, a nowiutkie buty zmieniłam na tenisówki.
-O Alex. Jak całuje Kraft? – zaśmiała się nasza szkolna
ślicznotka. Kto by uwierzył, że kiedyś byłam taka jak ona?
-Ty się o tym nigdy nie przekonasz.- uśmiechnęłam się do
niej i wyminęłam ją. Biedna dziewczyna, jeszcze nie wie ile traci na takim
byciu ‘cool’.
W drodze do klasy chemicznej zastanawiałam się, jak dużo
osób mogło oglądać ten nieszczęsny konkurs. Okazało się, że całkiem sporo i
chcąc nie chcąc stałam się tematem numer jeden w całej szkole. Kiedyś bym się
cieszyła, że każdy o mnie mówi. Ale czy teraz byłam z tego powodu jakoś
specjalnie szczęśliwa? Myślę, że wręcz przeciwnie. Napisałam więc do Andiego.
„I znów jestem najpopularniejszą dziewczyną w szkole!”
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
„Nie chce starej Alex, która nie jest tą Alex, którą
kocham.( ooo jaki on słodki!) Przyćmisz mnie swą sławą, ale może to jakoś
przeżyję. Marinus pozdrawia i przeprasza za buty”
Stara Alex już nie wróci… Myślę, że nigdy nie byłam taka, za
jaką chciałam, żeby mnie wszyscy uważali. Grałam kogoś, kim nie byłam. Udawałam
bogaczkę, która nie przejmuje się niczyim zdaniem, ubiera się tylko i wyłącznie
w najdroższe ubrania od najlepszych projektantów i nie widzi niczego poza
własnym czubkiem nosa. Prawdziwą mnie znała tylko Lou i Conor. Zapewne też Jack
i ich siostra, Anne.
A jaka była prawdziwa Alex? Na pewno wrażliwa i bardzo
przeżywała to, co mówią o niej inni, ale tylko przez jakiś czas. Potem i tak to
olewam. Przecież co oni mogą o mnie wiedzieć? Jakiś czas późnej i tak mam ich
zdanie głęboko gdzieś. I wygląd się tak bardzo nie liczy, jak kiedyś myślałam.
To chyba tylko taki bonus. Odkryłam też, że lubię czytać książki, ale nie
jakieś tandetne romansidła, a takie z bardziej rozszerzoną fabułą. Tak to
prawdziwa ja! Z dawnej mnie zostały tylko ubrania i włosy. Tak, kocham swoje
włosy niczym Kubacki i Hilde, a oni mają podobno na ich punkcie bzika… Muszę
się z nimi kiedyś umówić na grupowe rozmowy o włosach.
-Dziś do odpowiedzi przyjdzie numer…- nauczycielka
przejechała palcem po dzienniku. Nasza klasa była mała, liczyła zaledwie 8
osób, więc nie miała jakiegoś wielkiego wyboru.- … siódmy.
Siódmy… Siedem… 7… PRZECIEŻ TO JA! A mówiłam już, że nie
cierpię chemii?
Kwasy. Wcale ich nie rozumiałam. Ale dobra passa była ze
mną. Dostałam 4-, bo kobieta stwierdziła, że wie, że nie było mnie na ostatniej
lekcji. Nie wiedziałam, że jest taka wyrozumiała i chyba od razu zaczęłam ją
lubić. Czwórka z chemii, rodzice nie uwierzą!
***
Dziś był dzień, w którym Andi miał
wyjść ze szpitala, a ja musiałam gnić w tej szkole. Był akurat niemiecki z
chyba z najgorszą nauczycielką. Oparłam twarz o ręce i zaczęłam rozmyślać o
tym, czy Welli przyjedzie czy nie przyjedzie, a jak przyjedzie, to co będziemy
wtedy robić. W każdym bądź razie na pewno nie myślałam o niemieckim i taka była
prawda. Nagle ktoś przed budynkiem szkoły, najprawdopodobniej na parkingu, zatrąbił.
Raz. Drugi. Trzeci. Nauczycielka się wkurzyła. Otworzyła okno i do klasy wpadł
zimny podmuch wiatru.
-Co wy wyczyniacie? Trochę
szacunku!- krzyknęła do owych łobuzów, jak miała w zwyczaju nazywać poniektóre
osoby.
-Niech pani zawoła Alex!- ktoś
odkrzyknął roześmianym głosem. Kobieta spojrzała na mnie wściekła. Uśmiechnęłam
się do niej, a ona wskazała na okno.
-Idź i powiedz im, żeby odjechali z
terenu szkoły. JUŻ!
Wybiegłam z klasy. Byłam niemalże
pewna, że owy głos należał do Marinusa, ale co on by tu robił?
Otworzyłam drzwi, a moim oczom
ukazał się Andreas z Krausem. Rzuciłam się najpierw jednemu, a potem drugiemu
na szyję. Następnie pocałowałam Andiego w policzek.
-Jest bardzo wściekła?- spytał
blondyn.
-Troszkę…- nawet nie założyłam
kurtki! Ale zimno...
Andreas kazał mi wracać na lekcje,
ale Mari miał inny pomysł.
-A jakbyś tak już tam nie wróciła?
Jednak nie zgodziłam się na wagary,
wolałam aż tak bardzo nie ryzykować. Wróciłam szybko do klasy. Z chłopakami mam
później się jakoś spotkać.
Weszłam do klasy, wszyscy się na
mnie dziwnie patrzyli, a nauczycielka przyglądała mi się uważnie.
-Tak, bardzo słodko, a teraz Alex
Parker choć do odpowiedzi z dzisiejszej lekcji…
***
Wsiadłam w autobus do miasteczka, w
którym mieszkał Welli. Jeszcze nigdy u niego nie byłam, więc trochę się
stresowałam. Poznam jego rodziców, siostry, o których tak dużo słyszałam.
Ciekawe czy Andi też się tak stresował, gdy poznawał moich. Choć pewnie nie. On
poznał ich niemalże od razu. Moja mama powitała go stwierdzeniem, iż jest
niezłym ciachem. Pewnie nie przejmował się nimi, bo przecież łączyła nas tylko
i wyłącznie przyjaźń. A może wtedy to było jeszcze tylko koleżeństwo? Moja
sytuacja jest zupełnie inna. Jestem jego dziewczyną. Traktuję go bardzo
poważnie, jak nikogo innego wcześniej. Mam nadzieję, że on to odwzajemnia.
Więc patrząc na to czysto
teoretycznie, jego rodzina może być w przyszłości moją rodziną. Najważniejsze
jest pierwsze wrażenie. Muszę przemyśleć każde słowo, zanim je wypowiem. Tak i
wszystko będzie okay.
O ktoś dzwoni.
Conor. Ostatnio jakoś rzadziej
rozmawiamy…
-Cześć Alex. Wiem, że jesteś teraz
zajęta byciem wzorową uczennicą i idealną dziewczyną Andreasa, do tego on jest
jakby trochę… połamany… ale ja mam problem, a nikt nie zna mnie lepiej niż ty.
-Hej. Nie jestem aktualnie niczym
zajęta, więc wal śmiało!- roześmiałam się. Kobieta, która siedziała przede mną
odwróciła się, spojrzała na mnie piorunującym wzrokiem, po czym wróciła do
czytania.
-Więc jakiś czas temu, w sumie zaraz po tym jak
wyjechałaś, poznałem pewną dziewczynę. Nazywa się Victoria. Jest taka…
niezwykła? Rozumiemy się bez słów. Jest wysoką szatynką o prześlicznych oczach.
Do tego jest miła, wyrozumiała… no jest idealna! Jest do tego tancerką i
modelką.
-Conor się zakochał, Conor się
zakochał.- zaczęłam nucić pod nosem niczym małe dziecko.
-I w tym cały problem. Nie umiem
nic z tym więcej zrobić… Bo wiesz, ty
też mi się całe życie podobałaś… Ale zawsze ktoś mnie wyprzedzał, w byciu blisko
ciebie. Ale mieszkałaś ze mną, miałem cię na co dzień. To mi wystarczało.
Gorzej było jak wyjechałaś. Do tego ten Wellinger. Jest lepszy ode mnie w
każdym calu. Przede wszystkim jest odważniejszy. Nie chce teraz stracić Viki.
Tego się nie spodziewałam. Aż w oku
zakręciła mi się łezka. Szybko ją wytarłam, żeby tylko nikt tego nie zobaczył.
-Alex?- jego głos był niepewny i
lekko drżał. Zawsze to on rozwiązywał moje sercowe sprawy. Czas się w końcu
odwdzięczyć.
-Może… może powiedz jej to co mi
przed chwilą? Wiesz, że szczerość jest najlepsza…
-No tak, łatwo mówić!
-Też się bałam mówić o uczuciach,
ale…- czy powinnam mu mówić o Andim w takiej chwili? Zaryzykuję. – Andi tak jak
powiedziałeś, jest odważny, ale i tak długo mi zajęło, by się przed nim
otworzyć. Mimo, że on wielokrotnie próbował rozmawiać na nasz temat. Teraz żałuję,
że nie zrobiłam tego wcześniej, może wtedy by o tym nie myślał i się dobrze
wybił i…- głos mi się załamał. Znów mi się przypomniało, jak wywozili go na
noszach. Ale już jest wszystko dobrze Alex, najgorsze za nami.
-I co ja jej mam powiedzieć?
-Najlepiej to, co czujesz. –
uśmiechnęłam się, choć wiedziałam, że on tego nie widzi. A szkoda. Chciałabym
mu w jakikolwiek sposób dodać otuchy.
-Ciekawe czy ty byś się z nią
dogadała… Ma charakterek. I pieska ma! Boże, jaki ten piesek jest słodki! Jack
mówi, że jestem jej potrzebny tylko do wyprowadzania pieska…- Czy Conor mówi to
poważnie? Znów się roześmiałam, przeszkadzając czytającej kobiecie. Trudno. Nie
będzie wspominać tej podróży zbyt dobrze…
-Oh Jack jest po prostu głupi… On
służy Lou do… nie no. On jest po prostu darmozjadem… - w końcu usłyszałam
śmiech po drugiej stronie słuchawki.
-Może masz racje. Jack jest głupi i
wyrwał sobie dziewczynę, więc ja nie dam rady?
-Tylko uwierz w siebie. Zadzwoń,
jak wyszło, bo wiecznie zajęta Alex wraca do normalnego życia.
-Paaa. Pozdrów Wellingera, Młoda.
Rozłączyłam się i wyszłam z
autobusu przepychając się przed staruszkę, która siedziała przede mną. Na
przystanku czekał na mnie Marinus.
-Wiesz, że miałaś zaszczyt jechać z
babcią Andiego w jednym autobusie? – zapytał.
-Nie gadaj…- oby to nie była ta
babka…
-Ooo patrz! Właśnie wychodzi! – a
jednak… chciałam spłonąć ze wstydu. Tak mi było głupio! Najlepiej schowałabym
się i nigdy nie opuszczała swojej kryjówki. Jednak to nie Jack jest głupi, a
ja. Całą drogę rozmyślałam, jak wywrzeć dobre wrażenie na rodzinie Wellingerów,
a i tak już wszystko zepsułam. Pięknie! Po prostu pięknie! Jakby się tej
kobiecie bliżej przyjrzeć, to jest nawet bardzo podobna do Andiego. I chyba
widziałam ją na jednym zdjęciu w albumie. Dlatego wydawała mi się być taka
znajoma! Brawo Alex, BRAWO!
Resztę drogi szliśmy w milczeniu.
Gdy tylko Mari otworzył drzwi i
wpuścił mnie do domu, przybiegły siostry Andiego. Przedstawiły mi się i zaczęły
opowiadać, jak to Andi ciągle o mnie gada! Potem poznałam jego rodziców, którzy
okazali się być bardzo mili. Następnie Marinus zaprowadził mnie do pokoju
samego Andreasa.
-Hej Alex. Jak tam?
-Na samym początku strzeliłam gafę…
- opadłam na łóżko obok chłopaka. Kraus popatrzył na mnie i zrobił śmieszną
minę.
-Kiedy? Pilnowałem, żebyś nie podpadła babci.
-Tak, babcia musi zaakceptować moją dziewczynę.- przytaknął
mu blondyn.
-Jest trochę… starodawna? – rudy skoczek natomiast podrapał
się po głowie.
-Po prostu ma wyidealizowane poglądy w każdej sprawie… Tak, tak to można nazwać.
-To znaczy? – wtrąciłam się w końcu.
-Masz nienaturalny kolor włosów. Pięć kolczyków w uszach. To
już minus. – uśmiechnął się do mnie Kraus. To mnie jakoś nie pociesza.
-No nie przesadzajmy.-Andi złapał mnie za rękę, a Marinus się tylko roześmiał.- Frajerze, nie
śmiej się z mojej babci! Po prostu wiesz. Ona uważa, że dziewczyna powinna
polegać we wszystkim na mężczyźnie. Powinna być skromna i szanować siebie.
Wiesz takie stare poglądy. Idziemy na obiad?
-Ale ja jej przeszkadzałam niechcący w autobusie!- wydusiłam
to w końcu z siebie.
-Uuu no to żegnaj się z Andim. Nie jesteś dla niego odpowiednią dziewczyną… - Andi wstał z łóżka, uderzył Marinusa za te słowa w głowę i zeszliśmy na dół, do jadalni. Przywitał nasz smakowity zapach. Ciekawe czy atmosfera będzie tak dobra, jak przygotowane przez panią Wellinger dania. Gdy zajęłam swoje miejsce pomiędzy chłopakami, najstarsza domowniczka uśmiechnęła się do mnie. Może chłopcy lekko przesadzali ? Może nie będzie tak źle?
No i w końcu to dokończyłam! :) Czyta to ktoś jeszcze ? :D
Przecudowne opowiadanie. :* Trzymaj tak dalej!
OdpowiedzUsuń