Wieczorem
wszyscy spotkaliśmy się w pokoju Andiego i Marinusa. Wszyscy, czyli Andi, Mari,
Sevcio, Richard i Wank, no i ja! Jak mogłaby się odbyć jakakolwiek imprezka
beze mnie?
Włączyliśmy
muzykę z mojego laptopa, chłopcy skołowali jakieś chipsy i inne przekąski. Ale
przyznajmy, było nudno… Jedna ja i pięciu chłopaków, masakra! Nawet do
tańczenia się nie nadawałam, bo miałam gips.
-Ale nudy…
-Nie
marudź, Alex.- mruknął Wank, który chyba już usypiał na siedząco.
-Taka
imprezka to do dupy… Skoczkowie nie umieją się bawić!- stwierdziłam.
-No chyba
ty! Nie widziałaś naszych imprez…
-Zawołajmy
Maćka i Piotrka!
-Nie wiem,
czy oni w ogóle jeszcze tu są…- nawet Kraus stracił ten swój optymizm.
-To idź ich
poszukać!
No i tak
się stało. Mari wziął Freitaga i poszli razem szukać naszych polskich
przyjaciół. Szczerze to wątpiłam, że oni potrafią znaleźć kogokolwiek, ale z
drugiej strony chciałam, aby przyszli.
-Co, teraz
bierzesz się za Kota?- zapytał Wank.
-Nie bądź
taki ciekawy… I mnie nie podburzaj, bo będzie jak z tą nogą!
Potem
gadaliśmy o polskich skoczkach, a Welli udawał, że nas nie słuchał i sam
rozmawiał z Severinem.
-Czeeść!
Mamy jeszcze jednego kolegę!- do pokoju wpadli po kolei, Maciek, Kraus,
Piotrek, jakiś chłopak, którego kojarzyłam ze skoczni oraz Freitag.
-Hej, Janek
jestem.- podszedł do mnie i podał mi rękę.- Ooo a co stało się w nogę?
-No ten…
Macie bardzo niebezpieczny zawód.- uśmiechnęłam się do niego.
Teraz o
nudzie już nie można było powiedzieć. Piotrek wraz z Jankiem opowiadali różne
kawały, większość z nich była zbereźna, no ale cóż… przywykłam do takich
kawałów.
Potem Andi
zaczął tańczyć z Krausem, bo chłopcy byli już po kilku piwach. Ja nic nie
piłam, więc rodzice mogli być ze mnie dumni!
-Zatańczymy?-
podszedł do mnie Kot.
Gdyby nie
to, że miałam skręconą kostkę i gips na nodze, nie widziałabym w tym niczego
dziwnego. Ale chłopak dobrze wiedział, że ja jeszcze nawet do końca nie umiem
chodzić z tym gipsem, a chciał ze mną tańczyć! Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-No chodź!-
pomógł mi wstać.
Poszliśmy
na środek pokoju, chłopak zarzucił moje ręce na swoją szyję, sam również mnie
objął i nieumiejętnie tańczyliśmy wolnego, nie zwracając uwagi na to, że
leciała jakaś szybka, skoczna piosenka, której tytuł akurat uciekł mi z głowy.
Andreas
przestał tańczyć swój taniec-połamaniec z Krausem i usiadł na swoim łóżku. Z
jego wyrazu twarzy odczytywałam zazdrość, ale nie wiem o co dokładniej mu
chodziło… Przecież wszyscy się tylko przyjaźnimy!
-Ale Welli
się na nas patrzy… - nawet Maciek to zauważył- Ty mu się chyba podobasz!
-Serio!? –
zapytałam sarkastycznie. Sama już to dostrzegłam, a mi on się również podobał.
-Chyba
więcej nie powinniśmy ze sobą tańczyć, bo się na nas pogniewa.- zaśmiał się
Maciek, ale i tak wróciliśmy do tańca.
Gdy
skończyła się piosenka, Maciek pomógł mi wrócić na moje miejsce. Usiadłam koło
Andreasa i spojrzałam na niego. Chyba to zauważył i również spojrzał prosto w
moje oczy.
-Idziemy
się gdzieś przejść?- zapytał.
-No okay.-
wzięłam kule i poszliśmy na balkon.
Spojrzałam
w niebo, na którym było dużo gwiazd. Było tak cicho i spokojnie, dawno już tak
nie było.
-Jutro
minie tydzień, od kiedy się poznaliśmy.- ciszę przerwał blondyn.
-Jeden z
najlepszych tygodni w moim życiu, pomijając kilka faktów…
-Właśnie,
co z Jessicą?
-Szkoda
gadać… - przez te całe zamieszanie z konkursami, przez dwa dni nie rozmawiałam
z nikim z Londynu… Dopiero teraz sobie to uświadomiłam.
-Teraz
będziemy się pewnie dużo rzadziej widywać…
-Jak to?-
znów spojrzałam na niego.
-Wiesz, za
tydzień kolejne zawody, potem kolejne i kolejne… Nie zawsze będziemy ćwiczyć na
tych skoczniach koło twojego domu… Jutro odwozimy cię do Ruhpolding, a potem ja
sam wracam do swojego rodzinnego miasta, żeby trochę odpocząć. Obiecałem mamie
i siostrom. Potem treningi… Nie wiem jak to się ułoży…
W moim oku
zakręciła się łza. Teraz, gdy wszystko się ułożyło, znów miałam stracić
przyjaciela?
-Ale Kraus
mieszka bliżej ciebie, więc może będzie cię odwiedzać.- uśmiechnął się.- A najlepsza
dla ciebie wiadomość to chyba to, że najdalej do ciebie ma Wank.
Uśmiechnęłam
się.
-Ale ja
nawet go lubię!
-A mnie
lubisz?- złapał mnie za rękę.
-Lubię.-
znów stałam się nieśmiała. Nienawidziłam mówić o uczuciach, a wiedziałam, że
właśnie do tego dąży ta rozmowa.
Na
szczęście przyszedł do nas Mari. Jak ja go kochałam, zawsze wiedział kiedy
przyjść!
-Chodźcie, każą
nam iść spać.
-Która jest
godzina?
-Przed
dwunastą, cisza nocna i te sprawy…
Chłopcy
odprowadzili mnie do mojego pokoju, a sami poszli do swojego.
Pobudkę
zrobili nam o 6 rano. Szybkie pakowanie się, ubranie, zjedzenie śniadania i do
busa. Teraz jechaliśmy na lotnisko do Krakowa.
-Pewnie
chce ci się spać?- zapytał Wank, gdy gramoliłam się do busa.
-No…
-To co,
siedzimy razem?
-Twoje
ramię takie niewygodne, no ale ok.
Położyłam
na jego ramieniu Gustawa i sama wygodnie ułożyłam na nim głowę. Kilka minut później
już spałam.
Dręczył
mnie dziwny sen… Andreas wyznał mi w nim miłość, potem Kot również mówił mi o
swoich uczuciach, a na koniec znów byłam sama w wielkich Niemczech. Nie znałam
niemieckiego i nikt mnie nie rozumiał. Wyśmiewali się ze mnie i nikt mnie nie
lubił. Byłam popychadłem… Nawet rodzice nie chcieli mnie znać… A przez moje
relacje z Maćkiem i Andreasem, nawet Conor ze mną nie rozmawiał…
-Oleńka,
wstawaj!... Alex!
Otworzyłam
oczy. Nadal opierałam się o ramię Wanka, który do mnie krzyczał. Chyba chciał
mnie obudzić. Czułam jak po policzku spływa mi łza. Coś jest nie tak.
-Więcej nie
śpię na twoim ramieniu Wanki… przez ciebie miałam koszmary!
-To nie
moja wina…
-Gołąbeczki,
szybciej!- pośpieszał nas Severin.
W samolocie
siedziałam z Marinusem i Andim, ale tym razem zasnęłam na ramieniu Andiego.
Chyba brało mnie jakieś choróbsko, byłam strasznie wykończona…
Gdy się
obudziłam, Welli oświadczył mi, że za pół godziny wysiadamy. Kraus nadal spał,
więc mogłam spokojnie pogadać z Andreasem.
-To kiedy
się teraz spotkamy…- spojrzałam mu prosto w oczy.
-Nie wiem,
naprawdę nie wiem… Żeby to było trochę prostsze…
-Andreas…-
wzięłam go za rękę.- Obiecaj mi, że o mnie nigdy nie zapomnisz…
-O tobie
nie da się zapomnieć…
Nasze usta
zbliżyły się do siebie, a w brzuchu poczułam te przyjemne mrowienie, kiedy
obudził się Marinus i wszystko zepsuł.
-Kiedy
lądujemy?- zapytał oszołomiony.
Zaczęliśmy
się śmiać, a chłopak nie miał bladego pojęcia o co nam chodziło. Może to i
lepiej?
Gdy
wylądowaliśmy nadszedł czas na pożegnanie, kolejne ciężkie pożegnanie w moim
życiu… Nienawidziłam pożegnań…
-No to do
zobaczenia, młoda!- mocno uścisnął mnie Wank.- Tylko nie skacz więcej! Obiecaj
mi to.
-Obiecuję,
nigdy więcej bycia tak bardzo upartą…
Następny w
kolejce był Sevcio i Rychard. Ale mi będzie ich wszystkich brakować!
Później
podszedł do mnie Mari, a Andreas dalej stał z boku i spoglądał na mnie tym
swoim wzrokiem…
-Za tydzień
mamy konkurs… To co, za dwa tygodnie się spotykamy?
-Aż za dwa
tygodnie!?
-A co ty
myślałaś? Kumplowanie się ze skoczkami nie jest łatwe…
-Ehh…
-Dobra, ja
idę do reszty, zostawiam cię z Andreasem, to wasze ostatnie 5 minut na
najbliższy czas.
-Czekaj!-
złapałam rudego skoczka za rękę.- Dziękuje… Dziękuje za wszystko!- przytuliłam
się do niego mocno i dałam mu buziaka w policzek.-Masz dobrze skoczyć i wygrać
z Wellim! A jak nie, to ja się z tobą policzę, gdy się spotkamy.
-Dobra!
Postaram się! Za tego buziaka.
W końcu
nadeszła kolej na Welliego. Mieliśmy całe pięć minut tylko i wyłącznie dla
siebie.
-Będę tak
strasznie tęsknić za tobą, Alex.
-Już mi to
ktoś kiedyś mówił… A teraz coraz mniej ze sobą rozmawiamy…
-Słuchaj.
Może i będziemy mieszkać od siebie daleko… Może będę często wyjeżdżać, ale
obiecuję ci, w każdej wolnej chwili będę z tobą! Rozumiesz.- złapał mnie za
ręce.
-Naprawdę?
-Tak.
Naprawdę… Przecież muszę cię jeszcze niemieckiego nauczyć!
Rozmawialiśmy
jeszcze przez chwilę o jego kolejnych zawodach, o tym ile będzie musiał przed
nimi ćwiczyć, o chłopakach i o mojej nowej szkole, do której będę musiała pójść
już za miesiąc… Jak ten czas szybko leci!
Nagle
chłopak przysunął się do mnie, na bardzo niebezpieczną odległość. Nasze usta
również się do siebie przybliżyły i dokończyliśmy to, co wcześniej przerwał nam
Kraus, tak tak, pocałowaliśmy się! Jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale!
Prawda, całowałam się już kilka razy, ale na żadnym chłopaku nie zależało mi
tak bardzo, jak na Andreasie! No chyba, że Conor, ale to też nie było to samo…
-Przepraszam,
chyba nie powinienem.- szybko się ode mnie odsunął. Nie wiedziałam co
powiedzieć.
-Eee… nie
no… spoko…
-Andreas!
Chodź… Jeszcze się spotkacie z Alex!- krzyknął trener reprezentacji.
-Muszę iść…
-Idź.
-Cześć.
-Paaa.
Patrzyłam
jak się oddalał. Nie mogłam tak bezczynnie na to patrzeć! Podbiegłam do niego i
objęłam go.
-Zadzwoń
jak dojedziecie.- poprosiłam.
-Jasne.-
ponownie bosko się uśmiechnął, mimo że w jego błękitnych oczach widać było
smutek. – Paaa.
Oceniajcie moje wypociny :) Nawet nie wiecie jaką mi to sprawia przyjemność i daje takiego kopa, żeby się wziąć w końcu za te pisanie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz