czwartek, 23 października 2014

Rozdział 14:

Wieczorem wszyscy spotkaliśmy się w pokoju Andiego i Marinusa. Wszyscy, czyli Andi, Mari, Sevcio, Richard i Wank, no i ja! Jak mogłaby się odbyć jakakolwiek imprezka beze mnie?
Włączyliśmy muzykę z mojego laptopa, chłopcy skołowali jakieś chipsy i inne przekąski. Ale przyznajmy, było nudno… Jedna ja i pięciu chłopaków, masakra! Nawet do tańczenia się nie nadawałam, bo miałam gips.
-Ale nudy…
-Nie marudź, Alex.- mruknął Wank, który chyba już usypiał na siedząco.
-Taka imprezka to do dupy… Skoczkowie nie umieją się bawić!- stwierdziłam.
-No chyba ty! Nie widziałaś naszych imprez…
-Zawołajmy Maćka i Piotrka!
-Nie wiem, czy oni w ogóle jeszcze tu są…- nawet Kraus stracił ten swój optymizm.
-To idź ich poszukać!
No i tak się stało. Mari wziął Freitaga i poszli razem szukać naszych polskich przyjaciół. Szczerze to wątpiłam, że oni potrafią znaleźć kogokolwiek, ale z drugiej strony chciałam, aby przyszli.
-Co, teraz bierzesz się za Kota?- zapytał Wank.
-Nie bądź taki ciekawy… I mnie nie podburzaj, bo będzie jak z tą nogą!
Potem gadaliśmy o polskich skoczkach, a Welli udawał, że nas nie słuchał i sam rozmawiał z Severinem.
-Czeeść! Mamy jeszcze jednego kolegę!- do pokoju wpadli po kolei, Maciek, Kraus, Piotrek, jakiś chłopak, którego kojarzyłam ze skoczni oraz Freitag.
-Hej, Janek jestem.- podszedł do mnie i podał mi rękę.- Ooo a co stało się w nogę?
-No ten… Macie bardzo niebezpieczny zawód.- uśmiechnęłam się do niego.
Teraz o nudzie już nie można było powiedzieć. Piotrek wraz z Jankiem opowiadali różne kawały, większość z nich była zbereźna, no ale cóż… przywykłam do takich kawałów.
Potem Andi zaczął tańczyć z Krausem, bo chłopcy byli już po kilku piwach. Ja nic nie piłam, więc rodzice mogli być ze mnie dumni!
-Zatańczymy?- podszedł do mnie Kot.
Gdyby nie to, że miałam skręconą kostkę i gips na nodze, nie widziałabym w tym niczego dziwnego. Ale chłopak dobrze wiedział, że ja jeszcze nawet do końca nie umiem chodzić z tym gipsem, a chciał ze mną tańczyć! Popatrzyłam na niego zdziwiona.
-No chodź!- pomógł mi wstać.
Poszliśmy na środek pokoju, chłopak zarzucił moje ręce na swoją szyję, sam również mnie objął i nieumiejętnie tańczyliśmy wolnego, nie zwracając uwagi na to, że leciała jakaś szybka, skoczna piosenka, której tytuł akurat uciekł mi z głowy.
Andreas przestał tańczyć swój taniec-połamaniec z Krausem i usiadł na swoim łóżku. Z jego wyrazu twarzy odczytywałam zazdrość, ale nie wiem o co dokładniej mu chodziło… Przecież wszyscy się tylko przyjaźnimy!
-Ale Welli się na nas patrzy… - nawet Maciek to zauważył- Ty mu się chyba podobasz!
-Serio!? – zapytałam sarkastycznie. Sama już to dostrzegłam, a mi on się również podobał.
-Chyba więcej nie powinniśmy ze sobą tańczyć, bo się na nas pogniewa.- zaśmiał się Maciek, ale i tak wróciliśmy do tańca.
Gdy skończyła się piosenka, Maciek pomógł mi wrócić na moje miejsce. Usiadłam koło Andreasa i spojrzałam na niego. Chyba to zauważył i również spojrzał prosto w moje oczy.
-Idziemy się gdzieś przejść?- zapytał.
-No okay.- wzięłam kule i poszliśmy na balkon.
Spojrzałam w niebo, na którym było dużo gwiazd. Było tak cicho i spokojnie, dawno już tak nie było.
-Jutro minie tydzień, od kiedy się poznaliśmy.- ciszę przerwał blondyn.
-Jeden z najlepszych tygodni w moim życiu, pomijając kilka faktów…
-Właśnie, co z Jessicą?
-Szkoda gadać… - przez te całe zamieszanie z konkursami, przez dwa dni nie rozmawiałam z nikim z Londynu… Dopiero teraz sobie to uświadomiłam.
-Teraz będziemy się pewnie dużo rzadziej widywać…
-Jak to?- znów spojrzałam na niego.
-Wiesz, za tydzień kolejne zawody, potem kolejne i kolejne… Nie zawsze będziemy ćwiczyć na tych skoczniach koło twojego domu… Jutro odwozimy cię do Ruhpolding, a potem ja sam wracam do swojego rodzinnego miasta, żeby trochę odpocząć. Obiecałem mamie i siostrom. Potem treningi… Nie wiem jak to się ułoży…
W moim oku zakręciła się łza. Teraz, gdy wszystko się ułożyło, znów miałam stracić przyjaciela?
-Ale Kraus mieszka bliżej ciebie, więc może będzie cię odwiedzać.- uśmiechnął się.- A najlepsza dla ciebie wiadomość to chyba to, że najdalej do ciebie ma Wank.
Uśmiechnęłam się.
-Ale ja nawet go lubię!
-A mnie lubisz?- złapał mnie za rękę.
-Lubię.- znów stałam się nieśmiała. Nienawidziłam mówić o uczuciach, a wiedziałam, że właśnie do tego dąży ta rozmowa.
Na szczęście przyszedł do nas Mari. Jak ja go kochałam, zawsze wiedział kiedy przyjść!
-Chodźcie, każą nam iść spać.
-Która jest godzina?
-Przed dwunastą, cisza nocna i te sprawy…
Chłopcy odprowadzili mnie do mojego pokoju, a sami poszli do swojego.
Pobudkę zrobili nam o 6 rano. Szybkie pakowanie się, ubranie, zjedzenie śniadania i do busa. Teraz jechaliśmy na lotnisko do Krakowa.
-Pewnie chce ci się spać?- zapytał Wank, gdy gramoliłam się do busa.
-No…
-To co, siedzimy razem?
-Twoje ramię takie niewygodne, no ale ok.
Położyłam na jego ramieniu Gustawa i sama wygodnie ułożyłam na nim głowę. Kilka minut później już spałam.
Dręczył mnie dziwny sen… Andreas wyznał mi w nim miłość, potem Kot również mówił mi o swoich uczuciach, a na koniec znów byłam sama w wielkich Niemczech. Nie znałam niemieckiego i nikt mnie nie rozumiał. Wyśmiewali się ze mnie i nikt mnie nie lubił. Byłam popychadłem… Nawet rodzice nie chcieli mnie znać… A przez moje relacje z Maćkiem i Andreasem, nawet Conor ze mną nie rozmawiał…
-Oleńka, wstawaj!... Alex!
Otworzyłam oczy. Nadal opierałam się o ramię Wanka, który do mnie krzyczał. Chyba chciał mnie obudzić. Czułam jak po policzku spływa mi łza. Coś jest nie tak.
-Więcej nie śpię na twoim ramieniu Wanki… przez ciebie miałam koszmary!
-To nie moja wina…
-Gołąbeczki, szybciej!- pośpieszał nas Severin.
W samolocie siedziałam z Marinusem i Andim, ale tym razem zasnęłam na ramieniu Andiego. Chyba brało mnie jakieś choróbsko, byłam strasznie wykończona…
Gdy się obudziłam, Welli oświadczył mi, że za pół godziny wysiadamy. Kraus nadal spał, więc mogłam spokojnie pogadać z Andreasem.
-To kiedy się teraz spotkamy…- spojrzałam mu prosto w oczy.
-Nie wiem, naprawdę nie wiem… Żeby to było trochę prostsze…
-Andreas…- wzięłam go za rękę.- Obiecaj mi, że o mnie nigdy nie zapomnisz…
-O tobie nie da się zapomnieć…
Nasze usta zbliżyły się do siebie, a w brzuchu poczułam te przyjemne mrowienie, kiedy obudził się Marinus i wszystko zepsuł.
-Kiedy lądujemy?- zapytał oszołomiony.
Zaczęliśmy się śmiać, a chłopak nie miał bladego pojęcia o co nam chodziło. Może to i lepiej?
Gdy wylądowaliśmy nadszedł czas na pożegnanie, kolejne ciężkie pożegnanie w moim życiu… Nienawidziłam pożegnań…
-No to do zobaczenia, młoda!- mocno uścisnął mnie Wank.- Tylko nie skacz więcej! Obiecaj mi to.
-Obiecuję, nigdy więcej bycia tak bardzo upartą…
Następny w kolejce był Sevcio i Rychard. Ale mi będzie ich wszystkich brakować!
Później podszedł do mnie Mari, a Andreas dalej stał z boku i spoglądał na mnie tym swoim wzrokiem…
-Za tydzień mamy konkurs… To co, za dwa tygodnie się spotykamy?
-Aż za dwa tygodnie!?
-A co ty myślałaś? Kumplowanie się ze skoczkami nie jest łatwe…
-Ehh…
-Dobra, ja idę do reszty, zostawiam cię z Andreasem, to wasze ostatnie 5 minut na najbliższy czas.
-Czekaj!- złapałam rudego skoczka za rękę.- Dziękuje… Dziękuje za wszystko!- przytuliłam się do niego mocno i dałam mu buziaka w policzek.-Masz dobrze skoczyć i wygrać z Wellim! A jak nie, to ja się z tobą policzę, gdy się spotkamy.
-Dobra! Postaram się! Za tego buziaka.
W końcu nadeszła kolej na Welliego. Mieliśmy całe pięć minut tylko i wyłącznie dla siebie.
-Będę tak strasznie tęsknić za tobą, Alex.
-Już mi to ktoś kiedyś mówił… A teraz coraz mniej ze sobą rozmawiamy…
-Słuchaj. Może i będziemy mieszkać od siebie daleko… Może będę często wyjeżdżać, ale obiecuję ci, w każdej wolnej chwili będę z tobą! Rozumiesz.- złapał mnie za ręce.
-Naprawdę?
-Tak. Naprawdę… Przecież muszę cię jeszcze niemieckiego nauczyć!
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę o jego kolejnych zawodach, o tym ile będzie musiał przed nimi ćwiczyć, o chłopakach i o mojej nowej szkole, do której będę musiała pójść już za miesiąc… Jak ten czas szybko leci!
Nagle chłopak przysunął się do mnie, na bardzo niebezpieczną odległość. Nasze usta również się do siebie przybliżyły i dokończyliśmy to, co wcześniej przerwał nam Kraus, tak tak, pocałowaliśmy się! Jeszcze nigdy nie czułam się tak wspaniale! Prawda, całowałam się już kilka razy, ale na żadnym chłopaku nie zależało mi tak bardzo, jak na Andreasie! No chyba, że Conor, ale to też nie było to samo…
-Przepraszam, chyba nie powinienem.- szybko się ode mnie odsunął. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Eee… nie no… spoko…
-Andreas! Chodź… Jeszcze się spotkacie z Alex!- krzyknął trener reprezentacji.
-Muszę iść…
-Idź.
-Cześć.
-Paaa.
Patrzyłam jak się oddalał. Nie mogłam tak bezczynnie na to patrzeć! Podbiegłam do niego i objęłam go.
-Zadzwoń jak dojedziecie.- poprosiłam.

-Jasne.- ponownie bosko się uśmiechnął, mimo że w jego błękitnych oczach widać było smutek. – Paaa.
Oceniajcie moje wypociny :) Nawet nie wiecie jaką mi to sprawia przyjemność i daje takiego kopa, żeby się wziąć w końcu za te pisanie :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz