To właśnie
dziś. Dziś mieliśmy jechać do Polski… Jak ja dawno tam nie byłam! Chyba muszę
odwiedzić babcię… Ciekawe czy Andreas ze mną do niej pójdzie… Nie pamiętam już
niczego z polskiego! Mój Boże… babcia nie będzie zadowolona… Tak mnie prosiła,
żebym się go uczyła… a ja wybrałam hiszpański… Jak dobrze, że ona zna
angielski…
-Jesteś już
spakowana? – zapytała mama.
-Taaak!
Andreas pisał, że za chwilę powinien po nas zajechać bus pełen skoczków!
Kurcze… Zapomniałam wziąć kosmetyczki!
Pobiegłam
do łazienki, która również przeszła małą metamorfozę. Pojawiła się w niej
wielka wanna z hydromasażem i nowiusieńkie, nowoczesne meble. Takie jakie
chciałam! Kolejny będzie mój pokój, a potem salon. Muszę znaleźć taki stolik,
jak ten co Conor ma w Anglii…
Ktoś
zatrąbił przed naszym domem. Właściwie to nie ktoś, tylko bus, w którym jechali
moi ulubieni skoczkowie!
Włożyłam
swoją kosmetyczkę do torby i wybiegłam z domu. Za mną szli rodzice. Weszłam do
busa, a Andi uśmiechnął się na mój widok.
-Heeej.-
przytulił się do mnie.
-Jaki
przypływ miłości.- zaśmiał się jakiś gościu, którego nie znałam.- Richard
jestem.
-Aaa to ty
jesteś ten Freitag!- zaśmiałam się.
Usiadłam
pomiędzy dwoma Andreasami, z czego Marinus miał niezły ubaw. W sumie nie wiem
dlaczego… Rodzice usiedli bardziej z przodu, a tata od razu dogadał się z
trenerem chłopaków.
-Masz ładne
włosy.- powiedział Rich.
-Kolejny
rasista… - mruknął pod nosem Kraus, który siedział z Richardem.
Chłopaki
zaczęli o czymś rozmawiać, więc ja postanowiłam zagadać do moich Andreasów.
-Co tak
milczycie?- zapytałam.
-Przy
Wellingerze nie jesteś taka fajna.- stwierdził Wank.
-No wiesz
co! Dzięki!- udałam urażoną.
-A jaka
jest beze mnie?- zapytał się Welli.
-No… taka
bardziej pyskata… odważna… taka inna, no!
-A przy
mnie jaka jest?
-No… taka
bardziej miła… nieśmiała… no taka inna!- uśmiechnął się szeroko.
-No nie
wiem…
-Ej! Ja tu
jestem!- krzyknęłam, jednak chyba nieco za głośno, bo Sevcio, który siedział
przed nami, zaproponował mi, żebym to jednak z nim usiadła.
-Wiesz co?
Myślę, że potem skorzystam…
-Czekam.-
uśmiechnął się i odwrócił się od nas, wracając do czytanej wcześniej książki.
-Nauczył
cię już Wellinger niemieckiego?
-Nie.-
odpowiedziałam. Wolałabym siedzieć chyba z Krausem i słuchać o rasistach lub
jedzeniu…
-A jeździć
na nartach?
-Nie.
-Bo to leń!
-Bo chcę ją
tego nauczyć w Polsce.- zaprotestował Welli.
-W Polsce
będziesz ją uczyć niemieckiego?
-Nie łap
mnie za słówka… Na nartach jeździć będą ją uczył…
-W lato?
-Kurde,
Wank! Cicho! - Welli się wkurzył. Nie widziałam go jeszcze wkurzonego.
-A tak się
wkurza młodego…- wskazał na niego ręką.
-Idę do
Freunda. – Welli wstał i poszedł do Severina. Zaczęli gadać po niemiecku.
-O czym oni
rozmawiają?- zapytałam Wanka.
-O tobie.
-Ehe
jasne.- poklepałam go po ramieniu.- Kiedy dojedziemy na lotnisko?
Potem chyba
usnęłam. Pamiętam tylko, że obudziłam się opierając głowę o ramię Wanka, który
sam też usnął, a Welli próbował nas obudzić.
-Heeej.
Wstawać! Jesteśmy na lotnisku! Spóźnimy się na nasz lot! Andi, Alex!
-Co się tak
drzesz…- odpowiedziałam mrużąc oczy, w które raziło mnie słońce. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że zwróciłam się tak do Andreasa, normalnie chyba nigdy
bym tak do niego nie powiedziała! Tak mówię teraz tylko do Jacka… Szybko
wstałam z fotela, przywalając głową w sufit busa. Z tyłu usłyszałam ten wredny
śmiech Marinusa…
-To nie
śmieszne… To boli…- jęknęłam.
-Chodź.-
Welli pomógł mi wyjść i poszliśmy na lotnisko.
-Jak się
spało?- zapytał Kraus.
-Weeź! Jaki
ten Wank niewygodny! A głowa jak boli!
-To co, w
samolocie siedzisz ze mną?
-Wieesz, to
kuszące…
***
-Liczyłam
na jakąś biznes klasę albo prywatny samolot, a nie…- zaczęłam narzekać.
Próbowałam
przecisnąć się pod okno w samolocie. Na miejscu od korytarza siedział jakiś
grubszy facet, który nie chciał dać nam przejść. Gdy udało mi się tu jakoś
usiąść, Marinus usiadł na środku.
-Ten facet
nawet nie wie, przy kim siedzi.- mruknął.
-A jakby
wiedział, to by się posunął?
-Następnym
razem lecimy prywatnym odrzutowcem…
-Chyba
będziesz musiał bank okraść.- wtrącił się Sevcio.
Przed nami
siedzieli w trójkę, wymieniając od okna, Wellinger, Freund i Wank.
Naprzeciwko
nas siedział Fraitag z dwoma fizjoterapeutami kadry, a gdzieś dalej siedzieli
moi rodzice z trenerem.
-Głodny
jestem…- jęknął.
-No co ty…
Czekałam aż to powiesz!
-No wiesz
co…
-Mam
ciasteczka.-uśmiechnęłam się.
-Ooo!
Daaasz?- zrobił oczka słodkiego szczeniaczka.
-Jak ładnie
poprosisz…
-Proooooszeeee!
-Słabo…-
pomachałam mu paczką herbatników przed oczami.
-No wiesz
co… Błagam cię, pięknowłosa księżniczko Wellingera, posiadająca ciasteczka,
które ja chce mieć w swoim brzuszku.
Roześmiałam
się i rzuciłam nimi w niego.
-Dlaczego
wszyscy przyczepili się do mnie i do Welliego?
-Bo
jesteście dla siebie stworzeni.
-Wow!
Brawo!
-Co?
-Nie gadasz
z pełną buzią!- pochwaliłam go.
-Jesteś ze
mnie duma? Yeah! Ale serio wy do siebie pasujecie… Czemu jesteś przy nim
nieśmiała?
-Kolejny…
-No co?
Ciekawy jestem po prostu…
-Ooo patrz,
rozdają batoniki!
Znów udało
mi się zmienić temat, dobra w tym jestem! Jak będziemy jechać z Krakowa do Wisły
to siadam z Sevciem…
Podeszła do
nas wysoka blondynka w stroju stewardessy. Uśmiechnęła się do nas szeroko i
zapytała po niemiecku chyba o to, czy chcemy coś do picia i dała po batonie,
małym snickersie.
-Nie patrz
tak na nią…
-Bo co?
-Bo ją
zeżresz tym swoim wzrokiem… taki głodny jesteś…
-Ładna, a
do tego rozdaje snickersy…- stwierdził rudowłosy skoczek, na co ja roześmiałam
się i również zaczęłam jeść swojego batonika.
-Co ci się
w niej podoba?
-Blond
włosy.- odrzekł chłopak.
-Chyba wiem
na jaką pomaluję sobie włosy do szkoły.
-Na jako?
-Na blond,
głupku!
-Ooo
będziesz sexy!
Roześmiałam
się i pozostawiłam to bez komentarza. Ale chłopaki z przodu to usłyszeli…
-Czemu
będziesz sexy?- zapytał się Wank, na co Andi zrobił face palma.
-Bo już
jestem, a za jakiś czas będę jeszcze bardziej sexy!
-W sumie
logiczne… Wracam do czytania.- powiedział Freund. Przynajmniej on nie próbował
mnie wkurzyć. Ale Andreasowie chyba podłapali temat.
-Będzie
sexy dla Andreasa!- powiedział Marinus.
-Którego?-
Welli zrobił głupią minę.
-Żadnego.
Będę blondynką dla Krausa…
-Bądź dla
niego ruda.- roześmiał się Welli.
-Rude jest
piękne.- odpowiedział Kraus.
-A co dla ciebie
jest brzydkie?- zapytałam Krausa, ale na pytanie odpowiedział mi Wank.
-Wellinger…- stwierdził Wank.
-Sam jesteś
brzydki!- krzyknął Welli.
No i
zaczęła się kłótnia, w której bardzo aktywnie uczestniczyłam. Teraz mi nie
powiedzą, że Welli mnie onieśmiela… Ale facetowi, który z nami siedział, chyba
coś nie pasowało. Nie był chyba Niemcem albo doskonale znał angielski, bo
zwrócił się do nas właśnie w tym języku.
-Mogę
prosić o spokój!?- on nie prosił. To był bardziej rozkaz z dodanym słowem ‘
proszę ‘. Facet nie wyglądał na miłego i chyba też taki nie był…
Chłopcy
przestali udawać, że się biją i każdy usiadł na swoje miejsce, śmiejąc się pod
nosem.
Po jakiejś
godzinie lotu wysiedliśmy na lotnisku w Krakowie.
-Może
pozwiedzajmy Kraków!? – zaproponowałam. Naprawdę dawno mnie tu nie było!
-Nie ma
mowy.- powiedział trener.- Trzeba zrobić trening, potem kwalifikacje!
-A jeżeli
ja z Alex byśmy się tak na trochę oddalili, a potem przyjechali jakąś taksówką
czy coś?
-Nie. Na
zwiedzanie to możesz przyjeżdżać beze mnie… Tam jest nasz bus, idziemy prosto
do niego!
-Ale
sztywny…- jęknęłam, ale usłyszał to tylko Andreas i Freund.
-Jakby taki
nie był, to by niektórych tu nie ogarnął. – stwierdził Sevcio.
-Ty też
sztywny!- roześmiałam się.
-Przywiozę
cię tu na wakacje.- zwrócił się do mnie Welli.
-Serio?
-No. Ale
masz ze mną teraz usiąść.
-Szantażyk?
-Może.
-Ale tu
będą podwójne siedzenia, a nie potrójne?
-Tak.
-To siadam
z tobą! – chłopak wziął mnie za rękę, a za drugą wziął mnie Kraus i podskakując,
pobiegliśmy do busa. Tener z moimi rodzicami tylko kręcili głowami, a reszta
się z nas śmiała.
Jadąc do
Wisły podziwialiśmy góry i fajne samochody, które nas wymijały. Rozmawialiśmy
też o mojej babci i o Anglii. Ale to wszystko przerwał nam jeden sms, który
dostałam od Lou.
„Conor mi
powiedział wszystko o Jess… Zresztą dziś ją znów widziałam… Była z tym chłopakiem…
I on zaczął się ze mnie śmiać, że się na nich gapię, a ona razem z nim…”
Co ja jej
miałam na to odpisać!? Nie potrafiłam pocieszać ludzi… Od razu przestałam się
śmiać.
-Coś się
stało?- zapytał zaniepokojony Andreas.
Opowiedziałam
mu o wszystkim co wiedziałam w sprawie Jessicy.
-Może ona
nie jest tego warta, żebyście się on nią tak martwiły?
-Ale to
jest moja przyjaciółka! Rozumiesz? Chociaż nie… to była moja przyjaciółka…
Dobrze wie, jaka jest Lou, ona się wszystkim przejmuje… A ona się z niej
jeszcze śmieje z tym swoim narkomanem!
-Nie wiesz
czy on bierze…
-Conor jest
niemalże pewny… Pod koniec wakacji jadę do Anglii, więc powiem jej, co o niej
myślę.
-A co o
niej myślisz?
Właśnie… Co
ja o niej aktualnie myślę…
Na drugim moim blogu też niedługo pojawi się coś nowego ^^ obiecuję :D KLIK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz