piątek, 26 września 2014

Rozdział 11:

To właśnie dziś. Dziś mieliśmy jechać do Polski… Jak ja dawno tam nie byłam! Chyba muszę odwiedzić babcię… Ciekawe czy Andreas ze mną do niej pójdzie… Nie pamiętam już niczego z polskiego! Mój Boże… babcia nie będzie zadowolona… Tak mnie prosiła, żebym się go uczyła… a ja wybrałam hiszpański… Jak dobrze, że ona zna angielski…
-Jesteś już spakowana? – zapytała mama.
-Taaak! Andreas pisał, że za chwilę powinien po nas zajechać bus pełen skoczków! Kurcze… Zapomniałam wziąć kosmetyczki!
Pobiegłam do łazienki, która również przeszła małą metamorfozę. Pojawiła się w niej wielka wanna z hydromasażem i nowiusieńkie, nowoczesne meble. Takie jakie chciałam! Kolejny będzie mój pokój, a potem salon. Muszę znaleźć taki stolik, jak ten co Conor ma w Anglii…
Ktoś zatrąbił przed naszym domem. Właściwie to nie ktoś, tylko bus, w którym jechali moi ulubieni skoczkowie!
Włożyłam swoją kosmetyczkę do torby i wybiegłam z domu. Za mną szli rodzice. Weszłam do busa, a Andi uśmiechnął się na mój widok.
-Heeej.- przytulił się do mnie.
-Jaki przypływ miłości.- zaśmiał się jakiś gościu, którego nie znałam.- Richard jestem.
-Aaa to ty jesteś ten Freitag!- zaśmiałam się.
Usiadłam pomiędzy dwoma Andreasami, z czego Marinus miał niezły ubaw. W sumie nie wiem dlaczego… Rodzice usiedli bardziej z przodu, a tata od razu dogadał się z trenerem chłopaków.
-Masz ładne włosy.- powiedział Rich.
-Kolejny rasista… - mruknął pod nosem Kraus, który siedział z Richardem.
Chłopaki zaczęli o czymś rozmawiać, więc ja postanowiłam zagadać do moich Andreasów.
-Co tak milczycie?- zapytałam.
-Przy Wellingerze nie jesteś taka fajna.- stwierdził Wank.
-No wiesz co! Dzięki!- udałam urażoną.
-A jaka jest beze mnie?- zapytał się Welli.
-No… taka bardziej pyskata… odważna… taka inna, no!
-A przy mnie jaka jest?
-No… taka bardziej miła… nieśmiała… no taka inna!- uśmiechnął się szeroko.
-No nie wiem…
-Ej! Ja tu jestem!- krzyknęłam, jednak chyba nieco za głośno, bo Sevcio, który siedział przed nami, zaproponował mi, żebym to jednak z nim usiadła.
-Wiesz co? Myślę, że potem skorzystam…
-Czekam.- uśmiechnął się i odwrócił się od nas, wracając do czytanej wcześniej książki.
-Nauczył cię już Wellinger niemieckiego?
-Nie.- odpowiedziałam. Wolałabym siedzieć chyba z Krausem i słuchać o rasistach lub jedzeniu…
-A jeździć na nartach?
-Nie.
-Bo to leń!
-Bo chcę ją tego nauczyć w Polsce.- zaprotestował Welli.
-W Polsce będziesz ją uczyć niemieckiego?
-Nie łap mnie za słówka… Na nartach jeździć będą ją uczył…
-W lato?
-Kurde, Wank! Cicho! - Welli się wkurzył. Nie widziałam go jeszcze wkurzonego.
-A tak się wkurza młodego…- wskazał na niego ręką.
-Idę do Freunda. – Welli wstał i poszedł do Severina. Zaczęli gadać po niemiecku.
-O czym oni rozmawiają?- zapytałam Wanka.
-O tobie.
-Ehe jasne.- poklepałam go po ramieniu.- Kiedy dojedziemy na lotnisko?
Potem chyba usnęłam. Pamiętam tylko, że obudziłam się opierając głowę o ramię Wanka, który sam też usnął, a Welli próbował nas obudzić.
-Heeej. Wstawać! Jesteśmy na lotnisku! Spóźnimy się na nasz lot! Andi, Alex!
-Co się tak drzesz…- odpowiedziałam mrużąc oczy, w które raziło mnie słońce. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że zwróciłam się tak do Andreasa, normalnie chyba nigdy bym tak do niego nie powiedziała! Tak mówię teraz tylko do Jacka… Szybko wstałam z fotela, przywalając głową w sufit busa. Z tyłu usłyszałam ten wredny śmiech Marinusa…
-To nie śmieszne… To boli…- jęknęłam.
-Chodź.- Welli pomógł mi wyjść i poszliśmy na lotnisko.
-Jak się spało?- zapytał Kraus.
-Weeź! Jaki ten Wank niewygodny! A głowa jak boli!
-To co, w samolocie siedzisz ze mną?
-Wieesz, to kuszące…
***
-Liczyłam na jakąś biznes klasę albo prywatny samolot, a nie…- zaczęłam narzekać.
Próbowałam przecisnąć się pod okno w samolocie. Na miejscu od korytarza siedział jakiś grubszy facet, który nie chciał dać nam przejść. Gdy udało mi się tu jakoś usiąść, Marinus usiadł na środku.
-Ten facet nawet nie wie, przy kim siedzi.- mruknął.
-A jakby wiedział, to by się posunął?
-Następnym razem lecimy prywatnym odrzutowcem…
-Chyba będziesz musiał bank okraść.- wtrącił się Sevcio.
Przed nami siedzieli w trójkę, wymieniając od okna, Wellinger, Freund i Wank.
Naprzeciwko nas siedział Fraitag z dwoma fizjoterapeutami kadry, a gdzieś dalej siedzieli moi rodzice z trenerem.
-Głodny jestem…- jęknął.
-No co ty… Czekałam aż to powiesz!
-No wiesz co…
-Mam ciasteczka.-uśmiechnęłam się.
-Ooo! Daaasz?- zrobił oczka słodkiego szczeniaczka.
-Jak ładnie poprosisz…
-Proooooszeeee!
-Słabo…- pomachałam mu paczką herbatników przed oczami.
-No wiesz co… Błagam cię, pięknowłosa księżniczko Wellingera, posiadająca ciasteczka, które ja chce mieć w swoim brzuszku.
Roześmiałam się i rzuciłam nimi w niego.
-Dlaczego wszyscy przyczepili się do mnie i do Welliego?
-Bo jesteście dla siebie stworzeni.
-Wow! Brawo!
-Co?
-Nie gadasz z pełną buzią!- pochwaliłam go.
-Jesteś ze mnie duma? Yeah! Ale serio wy do siebie pasujecie… Czemu jesteś przy nim nieśmiała?
-Kolejny…
-No co? Ciekawy jestem po prostu…
-Ooo patrz, rozdają batoniki!
Znów udało mi się zmienić temat, dobra w tym jestem! Jak będziemy jechać z Krakowa do Wisły to siadam z Sevciem…
Podeszła do nas wysoka blondynka w stroju stewardessy. Uśmiechnęła się do nas szeroko i zapytała po niemiecku chyba o to, czy chcemy coś do picia i dała po batonie, małym snickersie.
-Nie patrz tak na nią…
-Bo co?
-Bo ją zeżresz tym swoim wzrokiem… taki głodny jesteś…
-Ładna, a do tego rozdaje snickersy…- stwierdził rudowłosy skoczek, na co ja roześmiałam się i również zaczęłam jeść swojego batonika.
-Co ci się w niej podoba?
-Blond włosy.- odrzekł chłopak.
-Chyba wiem na jaką pomaluję sobie włosy do szkoły.
-Na jako?
-Na blond, głupku!
-Ooo będziesz sexy!
Roześmiałam się i pozostawiłam to bez komentarza. Ale chłopaki z przodu to usłyszeli…
-Czemu będziesz sexy?- zapytał się Wank, na co Andi zrobił face palma.
-Bo już jestem, a za jakiś czas będę jeszcze bardziej sexy!
-W sumie logiczne… Wracam do czytania.- powiedział Freund. Przynajmniej on nie próbował mnie wkurzyć. Ale Andreasowie chyba podłapali temat.
-Będzie sexy dla Andreasa!- powiedział Marinus.
-Którego?- Welli zrobił głupią minę.
-Żadnego. Będę blondynką dla Krausa…
-Bądź dla niego ruda.- roześmiał się Welli.
-Rude jest piękne.- odpowiedział Kraus.
-A co dla ciebie jest brzydkie?- zapytałam Krausa, ale na pytanie odpowiedział mi Wank.
-Wellinger…-  stwierdził Wank.
-Sam jesteś brzydki!- krzyknął Welli.
No i zaczęła się kłótnia, w której bardzo aktywnie uczestniczyłam. Teraz mi nie powiedzą, że Welli mnie onieśmiela… Ale facetowi, który z nami siedział, chyba coś nie pasowało. Nie był chyba Niemcem albo doskonale znał angielski, bo zwrócił się do nas właśnie w tym języku.
-Mogę prosić o spokój!?- on nie prosił. To był bardziej rozkaz z dodanym słowem ‘ proszę ‘. Facet nie wyglądał na miłego i chyba też taki nie był…
Chłopcy przestali udawać, że się biją i każdy usiadł na swoje miejsce, śmiejąc się pod nosem.
Po jakiejś godzinie lotu wysiedliśmy na lotnisku w Krakowie.
-Może pozwiedzajmy Kraków!? – zaproponowałam. Naprawdę dawno mnie tu nie było!
-Nie ma mowy.- powiedział trener.- Trzeba zrobić trening, potem kwalifikacje!
-A jeżeli ja z Alex byśmy się tak na trochę oddalili, a potem przyjechali jakąś taksówką czy coś?
-Nie. Na zwiedzanie to możesz przyjeżdżać beze mnie… Tam jest nasz bus, idziemy prosto do niego!
-Ale sztywny…- jęknęłam, ale usłyszał to tylko Andreas i Freund.
-Jakby taki nie był, to by niektórych tu nie ogarnął. – stwierdził Sevcio.
-Ty też sztywny!- roześmiałam się.
-Przywiozę cię tu na wakacje.- zwrócił się do mnie Welli.
-Serio?
-No. Ale masz ze mną teraz usiąść.
-Szantażyk?
-Może.
-Ale tu będą podwójne siedzenia, a nie potrójne?
-Tak.
-To siadam z tobą! – chłopak wziął mnie za rękę, a za drugą wziął mnie Kraus i podskakując, pobiegliśmy do busa. Tener z moimi rodzicami tylko kręcili głowami, a reszta się z nas śmiała.
Jadąc do Wisły podziwialiśmy góry i fajne samochody, które nas wymijały. Rozmawialiśmy też o mojej babci i o Anglii. Ale to wszystko przerwał nam jeden sms, który dostałam od Lou.
„Conor mi powiedział wszystko o Jess… Zresztą dziś ją znów widziałam… Była z tym chłopakiem… I on zaczął się ze mnie śmiać, że się na nich gapię, a ona razem z nim…”
Co ja jej miałam na to odpisać!? Nie potrafiłam pocieszać ludzi… Od razu przestałam się śmiać.
-Coś się stało?- zapytał zaniepokojony Andreas.
Opowiedziałam mu o wszystkim co wiedziałam w sprawie Jessicy.
-Może ona nie jest tego warta, żebyście się on nią tak martwiły?
-Ale to jest moja przyjaciółka! Rozumiesz? Chociaż nie… to była moja przyjaciółka… Dobrze wie, jaka jest Lou, ona się wszystkim przejmuje… A ona się z niej jeszcze śmieje z tym swoim narkomanem!
-Nie wiesz czy on bierze…
-Conor jest niemalże pewny… Pod koniec wakacji jadę do Anglii, więc powiem jej, co o niej myślę.
-A co o niej myślisz?

Właśnie… Co ja o niej aktualnie myślę… 
Na drugim moim blogu też niedługo pojawi się coś nowego ^^ obiecuję :D KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz