czwartek, 4 września 2014

Rozdział 8:

Gdy każdy skoczył po razie trener zawołał ich do siebie. Stąd, gdzie siedziałam, słyszałam każde jego słowo.
-Słuchajcie! Jeżeli dalej będziecie skakać, tak jak skaczecie, Alex nie może z nami jechać na te zawody.
-Ale dlaczego trenerze?- zapytał Andreas.
-Bo się nie możecie skupić! Głupie pytanie. Ma ktoś lepsze?
-Kiedy będzie przerwa?- zapytał Kraus.
-Macie 5 minut.- powiedział i gdzieś poszedł.
-Przez ciebie Wellinger się skupić nie może.- podszedł do mnie Marinus, a za nim Andreas.
-Trener nie mówił o mnie, tylko o wszystkich.- zaprotestował blondyn.
-Ale na myśli miał ciebie.
-I tak skoczyłem lepiej od ciebie.
-Gdybym skoczył lepiej od ciebie, to byś musiał być chyba zakochany po uszy.- stwierdził, na co chłopak chyba się lekko zarumienił, bo jego i tak czerwone policzki od ćwiczeń, stały się jeszcze bardziej czerwone.
-Masz, to dla ciebie.- wręczył mu batona.- Bo strasznie gwiazdorzysz.
-Ooo snickers!- otworzył go i zjadł.-Dzięki.
-To ode mnie i Alex.
-Myślę, że się dogadamy.- zwrócił się do mnie z pełną buzią.
-Kulturalny to ty nie jesteś.- mruknął Welli.
-No co chcesz?
-Nie gada się z pełną buzią!
-Nie no spoko. Ja też często mówię z pełną buzią.- wtrąciłam się.
-Bo ty tak nie robisz... Nie popisuj się Wellinger przez dziewczyną!
-Zatkaj się tym batonem.- jęknął Anderas.- Właśnie, Alex, twoi rodzice zgodzili się, żebyś z nami jechała?
-Nie.- zrobiłam smutną minę.
-Jak to? – zapytał, a z jego twarzy znikł uśmiech, który zawsze mu towarzyszył.
-Może lepiej skoczysz?- Marinus zaczął śmiać się, za co dostał łokciem w bok od Andiego.- Dobra. To czemu nie możesz?
-Nie mogę z wami… no bo… jadę tam z rodzicami!
Na to Andreas znów się uśmiechnął. Więc chyba się cieszył.
-Ale będziesz mogła z nami chodzić na treningi i spędzać czas?- zapytał niepewnie.
-Jak będziesz dalej tak słabo skakać, to trener jej zabroni.- jakoś zignorowaliśmy tą uwagę Marinusa.
-No raczej. Ale dziś na 19 musisz przyjść do nas na kolację, żeby tata mógł cię poznać.
-A to nie głupio tak, wczoraj i dzisiaj?
-Jakby mnie zapraszali to bym poszedł.- Marinus znów się wtrącił.
-No chyba i ja pójdę.- odpowiedział blondyn. – Już minęło 5 minut, chodź, bo nam serio da szlaban na Alex.
I obaj sobie poszli.
Pierwszy skakał Wank, który chyba chciał nadrobić swoje spóźnienie.
-Przepraszam, że się zapytam.- powiedział, gdy skoczył i podszedł do mnie.- Ile ty masz lat?
-Kobiet się nie pyta o wiek.- roześmiałam się. Przed nim się tak nie krępowałam, jak przy Wellim.
-Ale ty jeszcze nie jesteś kobietą, jesteś dziewczyną!
-Siedemnaście.- odpowiedziałam w końcu.
-Hm… Rok młodsza od Wellingera jesteś.
-A ty ile masz lat?
-Stary jestem. Powinnaś do mnie mówić Pan.
-Więc ile ma pan lat?
-No dobra, bez ‘pana’ było lepiej. Dwadzieścia sześć.
-No to rzeczywiście… Stary jesteś! I że ty jeszcze skaczesz… Skąd bierzesz na to siły?- mój głos był pełen sarkazmu…
-Ty w ogóle nie znasz niemieckiego?- zapytał w końcu.
-Umiem powiedzieć Ich bin Alex. Oraz ‘ja’, ‘und’, ‘nein’.
-Ciesz się, że my wszyscy umiemy angielski.
-Moja radość jest prze ogromna.
-A skakać umiesz?
-Nie.
-A chociaż jeździć na nartach umiesz?
-Nie.
-To co ty umiesz!?
-Nic.- zrobiłam smutną mordkę.
-Niech cię…- chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu to trener.
-Andreas! Jeszcze i ty? Nie za stary jesteś? Wracaj tu, zaraz znów skaczesz. Mam już was dziś dość, jeszcze jedna rundka i koniec. – krzyczał.
-Trenerze, to wszystko te włosy…- westchnął Wank i wszedł po schodach na szczyt skoczni.
-Powinieneś być zazdrosny Andi.- stwierdził Marinus, gdy wpakowywaliśmy się do samochodu Andreasa.
Oczywiście ja siedziałam z przodu, a Marinus z tyłu. Dalej nie mogłam przyzwyczaić się, że tu kierowca siedzi po lewej stronie i jeździ się po prawej… Jak ja zdam tu prawko za rok!?
-O co?
-Wank perfidnie zarywa do ciebie, Alex.
-Nie wydaje mi się.- odpowiedziałam.
-Za stary jest.- dodał Wellinger.- Czy on nie ma dziewczyny?
-Jego dziewczyna na pewno nie ma takich włosów.
-Odczep się od jej włosów.
-Wszyscy się przyczepili do moich włosów. Tylko ty nie zwracasz na nie uwagi.- tym razem zwróciłam się do blondyna.
-Bo to rasiści są.
Razem z Marinusem wybuchliśmy uzasadnionym śmiechem.
-Jestem rasisto. Czemu? Bo patrzę się dziwnie na ludzi z kolorowymi włosami. – Kraus wygłupiał się na tyle.
-Ale słońce.- mruknęłam.
-No. Masakra. Tak gorąco… Czekaj!- nagle go olśniło i ze skrytki wyjął swoje okulary.- Masz.
-Nie chce znów wyjść na rasistę, ale dziś wszystko pasuje to ci do włosów, nawet jego okulary. Robisz to celowo czy czysty przypadek?
-Robię to dla ciebie.- wymruczałam.- Z charakteru przypominasz mi nieco Jacka, z wyglądu nieco Eda.
-Jaki Jack?- Kraus nie ogarniał o czym mówię.
-Jack Maynard.- chyba za dużo mu to nie wyjaśniło.
-A kto to?
-A ja wiem.- zanucił Andreas.
-To się ciesz! No to kto to?
-Znasz piosenkarza, Conora Maynarda?- Niemiec pokręcił głową, na co Andreas zanucił mu jedną z moich ulubionych piosenek, a mianowicie Vegas Girl
-Aaa no to, to znam!
-No to jego brat.- stwierdził Andi.
-Czemu ci go przypominam?- tym razem Marinus zwrócił się do mnie.
-Znaczy przypominasz mi starego Jacka. Teraz jest wredny…-dodałam.
-Skąd to wiesz?
-Bo z nim mieszkała?- znów wtrącił się Andi.
-Jaki ty przygotowany, Andreas! Jak nigdy.
-Więc mówisz, że Marinus nie jest wredny?- spytał się mnie Andreas.
-Nie, no ale może się nie znam.
-To jaki dla ciebie jestem? – zapytał się Kraus.
-Zabawny.- odpowiedziałam.
-I co!? Zatkało cię Wellinger!?
Zajechaliśmy na stację paliw. Andreas poszedł zatankować i zapłacić, a Kraus nadal gadał o jedzeniu.
-To co idziemy na obiad?- zapytał Kraus.
-Ile ty masz tak w ogóle lat? Tata dziś uświadomił mi, że nic o was nie wiem..
-Dwadzieścia trzy.- odpowiedział.- Ile można płacić!? Głodny jestem.
-Idź kup sobie hod doga.
-To nie zjem wtedy obiadu.
-Narzekasz jak baba…
-Czemu jak jest Welli to jesteś taka nieśmiała?
-Nie wiem.- to mój słaby punkt.
-On ci się podoba! No, przyznaj się !
Chłopak zaczął się śmiać, a wtedy Andreas wszedł do samochodu, dzięki czemu znów uniknęłam tego tematu.
-To idziemy na jakiegoś kebaba, co nie?- zaproponował Welli.
-Myślałem, że pójdziemy na jakiś prawdziwy obiad.. bo przytyjemy i będziemy jeszcze gorzej skakać… - ale Kraus nie był chyba z tego zadowolony…
-Kebab zawsze najlepszy! Kojarzy mi się z Anglią.- stwierdziłam.
-To idziemy na kebaba!- wykrzyczał Andreas prosto do ucha Marinusa.
-Masakra.- jęknął Marinus.
Został przegłosowany
-To nie jest takie złe.- stwierdził, gdy byliśmy już w jakimś Fast foodzie.
-A ty znów z pełną gębą.- zwrócił mu uwagę blondyn, na co ten przełknął jedzenie.
-I co lepiej?
-Tak.
-To co teraz robimy?- zapytał, gdy skończył jeść, oczywiście jako pierwszy.
-Idziemy pokazać okolicę Alex, no a potem ja idę na kolacje. A ty rób co chcesz.
-Właśnie. Chodź z nami, Marinus.- zaproponowałam. Naprawdę go polubiłam, mimo że znamy się tak krótko.
-Zapraszasz mnie? – zapytał.- Ale to mnie do niczego nie zobowiązuje?
-Zobowiązuje cię.- parsknął Andreas.- Do tego, żebyś siedział tam cicho.

-Aaa no to spoko! Ciężko będzie, no ale…

2 komentarze:

  1. Czy ten blog też jest o Conorze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak :D często jest tu o nim mowa no i jest najlepszym przyjacielem Alex :) Nie chce niczego zdradzać ale za niedługą się znów spotkają :)

      Usuń