Gdy każdy
skoczył po razie trener zawołał ich do siebie. Stąd, gdzie siedziałam,
słyszałam każde jego słowo.
-Słuchajcie!
Jeżeli dalej będziecie skakać, tak jak skaczecie, Alex nie może z nami jechać
na te zawody.
-Ale
dlaczego trenerze?- zapytał Andreas.
-Bo się nie
możecie skupić! Głupie pytanie. Ma ktoś lepsze?
-Kiedy
będzie przerwa?- zapytał Kraus.
-Macie 5
minut.- powiedział i gdzieś poszedł.
-Przez
ciebie Wellinger się skupić nie może.- podszedł do mnie Marinus, a za nim
Andreas.
-Trener nie
mówił o mnie, tylko o wszystkich.- zaprotestował blondyn.
-Ale na
myśli miał ciebie.
-I tak
skoczyłem lepiej od ciebie.
-Gdybym
skoczył lepiej od ciebie, to byś musiał być chyba zakochany po uszy.-
stwierdził, na co chłopak chyba się lekko zarumienił, bo jego i tak czerwone
policzki od ćwiczeń, stały się jeszcze bardziej czerwone.
-Masz, to
dla ciebie.- wręczył mu batona.- Bo strasznie gwiazdorzysz.
-Ooo
snickers!- otworzył go i zjadł.-Dzięki.
-To ode
mnie i Alex.
-Myślę, że
się dogadamy.- zwrócił się do mnie z pełną buzią.
-Kulturalny
to ty nie jesteś.- mruknął Welli.
-No co
chcesz?
-Nie gada
się z pełną buzią!
-Nie no
spoko. Ja też często mówię z pełną buzią.- wtrąciłam się.
-Bo ty tak
nie robisz... Nie popisuj się Wellinger przez dziewczyną!
-Zatkaj się
tym batonem.- jęknął Anderas.- Właśnie, Alex, twoi rodzice zgodzili się, żebyś
z nami jechała?
-Nie.-
zrobiłam smutną minę.
-Jak to? –
zapytał, a z jego twarzy znikł uśmiech, który zawsze mu towarzyszył.
-Może
lepiej skoczysz?- Marinus zaczął śmiać się, za co dostał łokciem w bok od
Andiego.- Dobra. To czemu nie możesz?
-Nie mogę z
wami… no bo… jadę tam z rodzicami!
Na to
Andreas znów się uśmiechnął. Więc chyba się cieszył.
-Ale
będziesz mogła z nami chodzić na treningi i spędzać czas?- zapytał niepewnie.
-Jak
będziesz dalej tak słabo skakać, to trener jej zabroni.- jakoś zignorowaliśmy
tą uwagę Marinusa.
-No raczej.
Ale dziś na 19 musisz przyjść do nas na kolację, żeby tata mógł cię poznać.
-A to nie
głupio tak, wczoraj i dzisiaj?
-Jakby mnie
zapraszali to bym poszedł.- Marinus znów się wtrącił.
-No chyba i
ja pójdę.- odpowiedział blondyn. – Już minęło 5 minut, chodź, bo nam serio da
szlaban na Alex.
I obaj
sobie poszli.
Pierwszy
skakał Wank, który chyba chciał nadrobić swoje spóźnienie.
-Przepraszam,
że się zapytam.- powiedział, gdy skoczył i podszedł do mnie.- Ile ty masz lat?
-Kobiet się
nie pyta o wiek.- roześmiałam się. Przed nim się tak nie krępowałam, jak przy
Wellim.
-Ale ty
jeszcze nie jesteś kobietą, jesteś dziewczyną!
-Siedemnaście.-
odpowiedziałam w końcu.
-Hm… Rok
młodsza od Wellingera jesteś.
-A ty ile
masz lat?
-Stary
jestem. Powinnaś do mnie mówić Pan.
-Więc ile
ma pan lat?
-No dobra,
bez ‘pana’ było lepiej. Dwadzieścia sześć.
-No to
rzeczywiście… Stary jesteś! I że ty jeszcze skaczesz… Skąd bierzesz na to
siły?- mój głos był pełen sarkazmu…
-Ty w ogóle
nie znasz niemieckiego?- zapytał w końcu.
-Umiem
powiedzieć Ich bin Alex. Oraz ‘ja’, ‘und’, ‘nein’.
-Ciesz się,
że my wszyscy umiemy angielski.
-Moja
radość jest prze ogromna.
-A skakać
umiesz?
-Nie.
-A chociaż jeździć
na nartach umiesz?
-Nie.
-To co ty
umiesz!?
-Nic.-
zrobiłam smutną mordkę.
-Niech
cię…- chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu to trener.
-Andreas!
Jeszcze i ty? Nie za stary jesteś? Wracaj tu, zaraz znów skaczesz. Mam już was
dziś dość, jeszcze jedna rundka i koniec. – krzyczał.
-Trenerze,
to wszystko te włosy…- westchnął Wank i wszedł po schodach na szczyt skoczni.
-Powinieneś
być zazdrosny Andi.- stwierdził Marinus, gdy wpakowywaliśmy się do samochodu
Andreasa.
Oczywiście
ja siedziałam z przodu, a Marinus z tyłu. Dalej nie mogłam przyzwyczaić się, że
tu kierowca siedzi po lewej stronie i jeździ się po prawej… Jak ja zdam tu
prawko za rok!?
-O co?
-Wank
perfidnie zarywa do ciebie, Alex.
-Nie wydaje
mi się.- odpowiedziałam.
-Za stary
jest.- dodał Wellinger.- Czy on nie ma dziewczyny?
-Jego
dziewczyna na pewno nie ma takich włosów.
-Odczep się
od jej włosów.
-Wszyscy
się przyczepili do moich włosów. Tylko ty nie zwracasz na nie uwagi.- tym razem
zwróciłam się do blondyna.
-Bo to rasiści
są.
Razem z
Marinusem wybuchliśmy uzasadnionym śmiechem.
-Jestem
rasisto. Czemu? Bo patrzę się dziwnie na ludzi z kolorowymi włosami. – Kraus
wygłupiał się na tyle.
-Ale
słońce.- mruknęłam.
-No.
Masakra. Tak gorąco… Czekaj!- nagle go olśniło i ze skrytki wyjął swoje
okulary.- Masz.
-Nie chce znów
wyjść na rasistę, ale dziś wszystko pasuje to ci do włosów, nawet jego okulary.
Robisz to celowo czy czysty przypadek?
-Robię to
dla ciebie.- wymruczałam.- Z charakteru przypominasz mi nieco Jacka, z wyglądu
nieco Eda.
-Jaki Jack?-
Kraus nie ogarniał o czym mówię.
-Jack
Maynard.- chyba za dużo mu to nie wyjaśniło.
-A kto to?
-A ja
wiem.- zanucił Andreas.
-To się
ciesz! No to kto to?
-Znasz
piosenkarza, Conora Maynarda?- Niemiec pokręcił głową, na co Andreas zanucił mu
jedną z moich ulubionych piosenek, a mianowicie Vegas Girl
-Aaa no to,
to znam!
-No to jego
brat.- stwierdził Andi.
-Czemu ci
go przypominam?- tym razem Marinus zwrócił się do mnie.
-Znaczy
przypominasz mi starego Jacka. Teraz jest wredny…-dodałam.
-Skąd to
wiesz?
-Bo z nim
mieszkała?- znów wtrącił się Andi.
-Jaki ty
przygotowany, Andreas! Jak nigdy.
-Więc
mówisz, że Marinus nie jest wredny?- spytał się mnie Andreas.
-Nie, no
ale może się nie znam.
-To jaki
dla ciebie jestem? – zapytał się Kraus.
-Zabawny.-
odpowiedziałam.
-I co!?
Zatkało cię Wellinger!?
Zajechaliśmy
na stację paliw. Andreas poszedł zatankować i zapłacić, a Kraus nadal gadał o
jedzeniu.
-To co
idziemy na obiad?- zapytał Kraus.
-Ile ty
masz tak w ogóle lat? Tata dziś uświadomił mi, że nic o was nie wiem..
-Dwadzieścia
trzy.- odpowiedział.- Ile można płacić!? Głodny jestem.
-Idź kup
sobie hod doga.
-To nie
zjem wtedy obiadu.
-Narzekasz
jak baba…
-Czemu jak
jest Welli to jesteś taka nieśmiała?
-Nie wiem.-
to mój słaby punkt.
-On ci się
podoba! No, przyznaj się !
Chłopak
zaczął się śmiać, a wtedy Andreas wszedł do samochodu, dzięki czemu znów
uniknęłam tego tematu.
-To idziemy
na jakiegoś kebaba, co nie?- zaproponował Welli.
-Myślałem,
że pójdziemy na jakiś prawdziwy obiad.. bo przytyjemy i będziemy jeszcze gorzej
skakać… - ale Kraus nie był chyba z tego zadowolony…
-Kebab
zawsze najlepszy! Kojarzy mi się z Anglią.- stwierdziłam.
-To idziemy
na kebaba!- wykrzyczał Andreas prosto do ucha Marinusa.
-Masakra.-
jęknął Marinus.
Został
przegłosowany
-To nie
jest takie złe.- stwierdził, gdy byliśmy już w jakimś Fast foodzie.
-A ty znów
z pełną gębą.- zwrócił mu uwagę blondyn, na co ten przełknął jedzenie.
-I co
lepiej?
-Tak.
-To co
teraz robimy?- zapytał, gdy skończył jeść, oczywiście jako pierwszy.
-Idziemy
pokazać okolicę Alex, no a potem ja idę na kolacje. A ty rób co chcesz.
-Właśnie.
Chodź z nami, Marinus.- zaproponowałam. Naprawdę go polubiłam, mimo że znamy
się tak krótko.
-Zapraszasz
mnie? – zapytał.- Ale to mnie do niczego nie zobowiązuje?
-Zobowiązuje
cię.- parsknął Andreas.- Do tego, żebyś siedział tam cicho.
-Aaa no to
spoko! Ciężko będzie, no ale…
Czy ten blog też jest o Conorze?
OdpowiedzUsuńtak :D często jest tu o nim mowa no i jest najlepszym przyjacielem Alex :) Nie chce niczego zdradzać ale za niedługą się znów spotkają :)
Usuń