wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 25:

Wakacje minęły bardzo szybko, może aż za szybko? Zaczęła się szkoła, której tak bardzo się obawiałam. Mimo, że była ona anglojęzyczna, to miałam bardzo dużo lekcji niemieckiego. Do tego korepetycje po zajęciach. Jednak nie taki diabeł straszny, jak go malują. Dałam radę nawet niemiecki pojąć. Oceny mam dużo lepsze niż w Anglii co bardzo cieszy rodziców, jak i samą mnie. Z każdym dniem jestem im coraz bardziej wdzięczna za to, że mnie tu przywieźli.
Z rodziną Maynardów i z Lou dalej utrzymuję kontakt. Dzwonimy do siebie kilka razy dziennie, a na święta mam zamiar ich odwiedzić. Jessica z Adamem i ich mamą przeprowadzili się gdzieś i słuch po nich zaginął. Nikt nie wie co z nimi. Zmienili numery. Nie zostawili żadnych danych. Problem sam się rozwiązał? Być może. Ale blizna pozostanie już na całe życie, przynajmniej mi…
Mamy już listopad. Właściwie to koniec tego miesiąca. Rozpoczął się sezon zimowy. Chłopaków widzę teraz jeszcze rzadziej. Natomiast na Andiego narzekać nie mogę. Muszę przyznać, że chłopak bardzo się stara! Przyjeżdża do mnie, gdy tylko jest w domu i ma wolną chwilę. Nawet uczymy się razem i to nie tylko niemieckiego! Ja uczę się swojego bieżącego materiału, a on powtarza go sobie do matury, a gdy czegoś nie rozumiem, tłumaczy. Jest taki kochany! No i Marinus. On nie odwiedził mnie jeszcze ani razu od wakacji, ale prawie codziennie wieczorem dzwoni do mnie i życzy słodkich snów. Więc nie marudzę, bo czego chcieć więcej?
Ostatnio dostałam list. Głowiłam się od kogo on może być, ale w końcu otworzyłam. W środku był autograf Andreasa Wanka! Kto by się spodziewał? Nigdy go o to nie prosiłam, a jednak. Mały gest, a tak cieszy!
Byłam właśnie w trakcie pokonywania drogi ze szkoły do domu. Tak bardzo chciałam już usiąść przy kominku i ogrzać się. Było tak zimno! Nagle jakiś samochód zatrzymał się obok mnie. Nie znałam go ani jego numerów rejestracyjnych. Nigdy nie wsiadaj do nieznajomego samochodu! Tłumaczyła mi zawsze w dzieciństwie babcia. Tak też postanowiłam zrobić. Nawet nie spojrzałam kto siedzi w środku, tylko przyśpieszyłam. Co jeśli to jakiś pedofil!? Właśnie uświadomiłam sobie, że nawet nie znam numeru na policję. Barwo Alex! Po prostu brawo!
-Alex! Idziesz za samochodem czy jedziesz z nami!?- usłyszałam szyderczy śmiech Wanka. WANK! Co on tu robi? Odwróciłam się i pobiegłam do samochodu. Wskoczyłam na przednie siedzenie obok kierowcy. Z tyłu siedział też Marinus, Andreas i Richard.
-O jaa! Co wy tu robicie!?- spytałam szczęśliwa. Nie widziałam ich tyle czasu ( nie licząc Andiego!)… W sumie ostatni raz widziałam ich w wakacje, nawet Marinusa.
-Niespodzianka!- roześmiał się Mari.
-Kraus. Ależ ty wypiękniałeś!- obrzuciłam go od razu komplementami.
-Alex, bo się zarumienię! Poza tym, Welli będzie zazdrosny…
-Kto by tam na niego patrzył…- roześmiałam się, ale dalej nie znałam celu wizyty tak zacnych gości.
Podjechaliśmy pod mój dom i wszyscy jak jeden mąż weszli do środka, nie czekając na zaproszenie.
-Dzień dobry.- Marinus ukłonił się lekko przed moją mamą i pocałował ją w dłoń. Tata popatrzył na niego jak na jakiegoś dziwaka.
-Cześć. A wy co tu robicie?- no brawo tato! Takie przywitanie! Przyjechali odwiedzić jego córkę jedyną, kochaną, która dalej nie potrafi sobie znaleźć tu przyjaciół w swoim wieku, a on wybrzydza…
-Przyjechaliśmy, gdyż mamy propozycje nie do odmówienia!- stwierdził rozemocjonowany Rysiu.
Wellinger stał obok mnie i nie wtrącał się. Podobnie jak drugi Andreas, ale ten ma tak, od kiedy złamałam sobie nogę. Wstydzi się, że taki stary, a taki głupi, jak to powiedziałby Sevcio.
-Słyszeliśmy, że pańska córka robi duże postępy w nauce, jak i w posługiwaniu się w naszym jakże trudnym, a zarazem przepięknym ojczystym języku .- Marinus zaczął bardzo ładnie, trzeba przyznać. Nawet Andiś pokręcił głową z uznaniem. On by się zająknął i nic by z tego nie wyszło…- Więc zabieramy Alex na konkurs do Kussamo, znaczy, ma się rozumieć, jeśli państwo pozwolicie…- zarumienił się delikatnie, a w ramach przeprosin za wpadkę uśmiechnął się najszerzej jak tylko potrafił.
Chwila… Czy on powiedział, że zabierają mnie na konkurs!? O BOOŻE! Pojadę na konkurs, pojadę na konkurs…!!! Najchętniej rzuciłabym się w tym momencie na Marinusa i ucałowała go! Jednak coś kazało mi stać tam gdzie stoję i dalej się nie odzywać.
-Nie ma takiej opcji.- mruknął po dłuższej chwili mój tato.
-Jak to? Według mnie to dobry pomysł. Alex będzie miała nagrodę, za cały wysiłek, jaki wkłada w naukę. Należy jej się.-wtrąciła się moja rodzicielka.
-Ale ja tak nie uważam. Pojedzie i znów zaczną się problemy…- spojrzał na Andiego Seniora. Upsss!
-Tato!- nie wytrzymałam. Musiałam powiedzieć, co ja o tym myślę.
-Alex. Zabierz chłopców na jakiś spacer i wróćcie na obiad za pół godziny.
Czyli mama z nim porozmawia... Czyli będzie dobrze… Musi być dobrze… Ja chce tam jechać!
-Myślisz, że twoja mama ich przekona? – spytał zatroskany Wanki. Chyba było mu mnie trochę szkoda. Może nawet myślał, że to po części jego wina? Wzruszyłam ramionami. Ojciec jest bardzo uparty…
-Twój tata może za nami nie przepada, ale mama uważa, że Wellinger to niezłe ciacho, więc… Musi jakoś sobie załatwić dobrego zięcia!- Marinus, jak zwykle, optymista. Też bym tak chciała…
Poszliśmy do parku, posiedzieliśmy chwilę na ławce, porozmawialiśmy o skokach i postanowiliśmy wrócić do domu. 
-I jak ? – zostawiłam chłopców w jadalni na pastwę losu z moim tatą, a sama poszłam wypytać mamę co postanowili.
-Pojedziesz.- puściła mi oczko. Przytuliłam się do niej, a potem pobiegłam do salonu, by podzielić się dobrymi nowinami z resztą.
-A więc jedziecie w środę 26 listopada i wracacie w niedzielę 30?- mój tata, jak zwykle, przeprowadzał przesłuchanie.
-Ta jest.- z twarzy Krausa nie schodził ten jego szeroki uśmiech.
-I to będą zawody w Finlandii?- chłopcy kiwnęli głowami.- Lecicie samolotem?- a jakże inaczej tato? Skoczkowie znów kiwnęli głową.- Kto jedzie z wami?
-Oprócz naszej czwórki jedzie Severin Freund, Michael Neumayer, Markus Eisenbichler, no i oczywiście nasz sztab trenerski, fizjoterapeuta, wszyscy?- Marinus spojrzał na Richarda, poszukując w nim pomocy. Tata nie zwrócił na to uwagi i chciał kontynuować przesłuchanie, gdy zadzwonił mój telefon. Wszyscy skierowali wzrok na mnie. Wyjęłam pośpiesznie komórkę z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Piotr Żyła. Ten to też nie ma kiedy dzwonić!
-Piotruś.- jęknęłam i chciałam już przepraszać go, że nie mam teraz czasu rozmawiać i rozłączyć się, ale to nie było takie łatwe, jakby mogło się wydawać.
-Wiesz co!?- krzyknął do słuchawki.
-No co…?
-Moja córka znalazła moje zdjęcie z tobą i powiedziała, że chce takie włosy jak twoje!
-Ooo! Zna się dziewczyna!- nie ukrywam , zrobiło mi się miło.
-Musisz przyjechać do nas i pokazać jej swoje włosy!
-Eh… Hm… To nie takie łatwe… Poza tym, teraz jestem ruda.
-PRZEFARBOWAŁAŚ SIĘ!? DLACZEGO!? CO JEŚLI TERAZ MANIEK SIĘ W TOBIE ODKOCHA!?!?
-Ćśśś Pieter, spokojnie!- uciszyłam go, gdy tylko moje ucho, przy którym trzymałam komórkę, odetkało się.- On się nie zdążył we mnie zakochać, więc jak ma się odkochać? Nie musi.
-Ty to jeszcze taka młodziutka i głupiutka jesteś, Oleńka! Hehehe!
-Piotruś…
-A Maciek, to po prostu…
-PIEEETEEER!- usłyszałam kobiecy głos w tle. Czyżby jego żona?
-Sorki Olka, Justynka woła. Już lecę żono moja ukochana!  Trzymaj się Oleńka!
-Cześć. – uśmiechnęłam się sama do siebie. Chłopaki, w tym mój tata, dalej mi się bacznie przyglądali.
-No co?- spytałam i podeszłam kilka kroków bliżej. Miałam ochotę wtulić się w Andiego i cieszyć się razem z nim ze wspólnego wyjazdu, ale nie chciałam denerwować taty. Dla niego byłam nadal małą dziewczynką….
-Dziękuję tato!- rozegrałam to nieco inaczej i chwilę później wylądowałam w ramionach ojca.- Dzięki, dzięki, dzięki!
-Czyli jedziesz!?- pisnął Welli.
-Jadę!- podbiegłam tym razem do nich i wszyscy na raz mnie przytulili. Zaczęliśmy podskakiwać i śmiać się nadal we wspólnym uścisku.
-Zdążysz się spakować do środy?- zapytał Marinus.
-Martw się o siebie Rudzielcu.- przytuliłam się do niego.- Dlaczego mnie wcale nie odwiedzałeś…?
-Sam Wellinger ci nie wystarcza? Nie zaspokaja twoich potrzeb!?- chłopak zrobił wielkie oczy, a ja zatkałam mu usta prawą dłonią.- Czyli jednak jest coś na rzeczy?
-MARINUS!
-Chodźcie dzieci na obiad!- zawołała mama z jadalni.
-My prze pani będziemy już jechać, bo i tak nas trener pozabija! Mieliśmy powiedzieć Alex o tym aż wrócimy z konkursu, a przyjechaliśmy dziś… Ale stwierdziliśmy, że uprzedzić kogoś że jedzie z nami za 2 dni na konkurs byłoby trochę nie fair, więc przyjechaliśmy dziś. I takim cudem Alex ma tydzień na pakowanie się! Więc my lecimy. Do widzenia! – tym razem Wank przejął pałeczkę i to on musiał ich wszystkich usprawiedliwiać.
-Mogę zostać?- zapytał nieśmiało Andreas Junior i tak naprawdę nie wiadomo do kogo było to skierowane. Patrzył się na podłogę. Mój tata zmierzył go wzrokiem, po czym sam usiadł do stołu.
-Wróć jutro, bo przecież jutro wyjeżdżamy! A Wernerowi coś się wymyśli… Ząb cię boli?- Marinus puścił do chłopaka oczko, jeszcze raz mnie utulił i szepnął do ucha.- Środa od razu po szkole. Pa kochana!
-Paaa.- odszepnęłam. I wyszli. Tak po prostu wyszli. Co ja bym bez nich wszystkich zrobiła? Najprawdopodobniej byłam teraz najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Jadę ze skoczkami na zawody! Dalej w to chyba nie wierzę…
-Siadaj Andi.- mama postawiła zupę na stole. Andreas usiadł, a ja obok niego. Naprzeciwko nas siedzieli rodzice.
Po obiedzie poszłam z Andreasem na spacer. Kochałam spędzać z nim wieczory. Mogłabym spacerować z nim tak codziennie. Chyba wpadłam po uszy…
-Alex…- zaczął. Spojrzałam na niego, a on zatrzymał się przede mną. Złapał mnie za obie ręce.- Wiesz, że cię bardzo, bardzo lubię?- zapytał nagle.
- Wiem.- roześmiałam się i przytaknęłam głową.
-Więc nie obrazisz się, jeśli to zaraz zrobię?
-Co zrobisz!?- przestraszyłam się, a z drugiej strony poczułam dreszczyk emocji. Może chciał mnie pocałować! Zrobiło mi się gorąco, ale nie chciałam tego ukazywać.
-To!- krzyknął, niemalże piszcząc i przewrócił mnie w zaspę. Zaczął nacierać mnie śniegiem, ale mój refleks nie był chyba aż taki najgorszy, jakby mogło się wydawać. Pociągnęłam go za kurtkę i po chwili leżał obok mnie.
-No wiesz co!- jęknęłam, gdy złapałam oddech. Zachrypłam przez to, że tak głośno piszczałam przed chwilą.
-Ale pamiętaj, że cię bardzo lubię!
Wstałam, nie czekając na jego pomoc. Zanim sam wstał, dostał ode mnie jeszcze dwoma śnieżkami. Teraz byliśmy kwita.
Mój płaszczyk był cały mokry. Do tego miałam też śnieg pod kołnierzem. W pewnym momencie zrobiło mi się tak zimno, że aż cała zaczęłam się trząść.
-Przepraszam.-objął mnie, ale to nie pomagało. Dalej było mi zimno!- Ale ze mnie frajer… Teraz przeze mnie zachorujesz i z nami nie pojedziesz! Wracamy do domu!- zarządził, ale najpierw zatrzymał się, zdjął swoją kurtkę w barwach reprezentacji i oddał mi ją.
-Oszalałeś! Teraz to ty zachorujesz! – krzyknęłam na niego.
-Spokojnie. Na skoczni zimniej, a kombinezon cieńszy od mojego dzisiejszego stroju.- wyszczerzył zęby.

Założyłam jego kurtkę i jak najszybciej wróciliśmy do mojego domu.
Hej :D W czwartek Mistrzostwa Świata Juniorów i Welli bierze w nich udział <3 Dziś podczas treningów nieźle mu poszło :) Dlaczego o tym piszę? Bo mam sprawę ^^ Wie może ktoś czy będzie można to gdzieś obejrzeć? Tv albo internet? Cokolwiek! :) Z góry dziękuje. Życzę miłego czytania/komentowania/oglądania zdjęć(?) ! :) 

2 komentarze:

  1. Rozdział jest super i BARDZO PRZEPRASZAM ZA BRAK KOMENTARZA z mojej strony ale ja leń jakoś nie mogłam nic wymyślic i mam nadzieje że mi wybaczysz tą zbrodnię;) To zdjęcie jest super jak i poprzednie. Niestety nie mam pojęcia gdzie można to obejrzec i sama trochę się wkurzyłam. No nic pozdrawiam i weny życzę:);)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh live is brutal :( będziemy trzymać za niego kciuki nie oglądając go xD tylko w którym momencie dmuchać pod narty? :O brak komentarza wybaczam, bo sama leniwa jestem, a kto zrozumie leniwego lepiej tak jak drugi leniwy? :) Dziękuję i również pozdrawiam :)

      Usuń