niedziela, 3 sierpnia 2014

Prolog

-Muszę się przeprowadzić…
-Ale… Ale jak to?- nie wierzyłam w to co słyszę. Jak to Conor ma się przeprowadzić?  Jestem jaka jestem, ale potrzebuję go… Nie tylko dla korzyści wynikających z tej znajomości, ale też po to żeby żyć… Taaak nie jestem taka jak wszyscy myślą, też mam uczucia… A z Conorem przyjaźnię się chyba od urodzenia, czyli jakieś 13 lat. To tak jakby odcięli mi tlen!
-Mówiłem ci przecież o tym, tam jest lepsze liceum, no i łatwiej będzie zrobić coś z tym moim śpiewaniem. Może jakieś lekcje śpiewu?
-Śpiewasz genialnie bez lekcji śpiewu idioto… Po prostu masz mnie dość…
-Ja? Ciebie? Chyba źle się czujesz… Nie zostawiłbym cię nigdy, gdyby nie to, że moi rodzice się tam nie przeprowadzali…
-Czyli to o nich chodzi… Kurde masz 17 lat i jedziesz do Londynu, bo twoi rodzice się przeprowadzają…
-Gdybym mógł zabrałbym cię ze sobą.- Wtedy w mojej głowie urodził się pewien plan.
-Będziesz mieszkać z nimi?
-Nieee. Ja będę w centrum, w pustym mieszkaniu cioci, a rodzice z Jackiem i małą gdzieś tam na obrzeżach.
-Hm… inspirujące…
-Co?
-A Jack, gdy też będzie iść do liceum, przeprowadzi się do ciebie?
-Tak, raczej na pewno tak.
-No i wszystko jest jak należy! Paaaa.- pocałowałam go w policzek i zbiegłam po schodach na dół.
-Ehhh…- Conor był u mnie w domu, więc brzmiało to trochę, jakbym go wyprosiła, ale nie zwróciłam na to zbytniej uwagi.
-Maaaamooo!- krzyknęłaś. Conor schodził po schodach i zbliżał się do drzwi.
-Wyprowadzam się za tydzień. Cześć.- powiedział i wyszedł. Tydzień… Mam mało czasu… A trzeba załatwić jeszcze tyle rzeczy… A zaraz koniec wakacji… Ale dam radę! Bo jak nie ja, to kto?
-Co chcesz? Nie mam czasu…
-Ty nigdy nie masz dla mnie czasu…- zrobiłaś smutną minę. Typowe rozegranie sprawy.
-Wiesz przecież, jak dużo mam pracy…
-Tata też…
-Rozmawiałyśmy na ten temat tyle raz. Może chcesz iść na jakieś zakupy z koleżankami?- zaproponowała mama. Kasą rozwiązywało się u nas większość problemów, trochę smutne, ale mi to zazwyczaj pasowało.
-Nie… Nie mam ochoty na zakupy…
-Coś ci jest? Jesteś chora? -taaak, to było dziwne, że nie chce iść na zakupy…
-Nie, tylko Conor się wyprowadza.
-A no tak. Rozmawiałam o tym ostatnio z jego mamą. Kiedy się wyprowadzają?
-Za tydzień…
-Aha…
-Nie chcę, żeby się przeprowadzali…- jęknęłaś.
-Skarbie, możemy porozmawiać o tym później?- rozpłakałaś się, ale tym razem nie udawałaś. Naprawdę nie chciałaś, żeby Con się przeprowadzał.- No dobrze…
-Bo wiesz, Conor będzie mieszkał sam w mieszkaniu cioci, a w Londynie są lepsze gimnazja niż tu u nas…
-Kochanie, ty masz 13 lat… Twoje miejsce jest przy nas, a Conor sam jeszcze jest dzieckiem, ma tylko 17 lat.
-I tak się mną nie interesujecie… Macie czas dla mnie tylko w weekendy… Przecież przyjeżdżałabym na weekendy.
-Nie wiem… Porozmawiam z tatą… A tak w ogóle to mówiłaś o tym Conorowi albo pani Maynard?
-Nie, najpierw chciałam z tobą, twoje zdanie jest dla mnie najważniejsze, no i taty. – wiedziałam jak podejść rodziców. Już następnego dnia z samego rana byłam u Conora.
-Mogę zamieszkać z tobą?
-Co!?
-Powiedziałeś, że gdybyś mógł, wziąłbyś mnie ze sobą! No to możesz! Tata załatwia mi już najlepsze gimnazjum w Londynie.
-O Boże…
-Nie chcesz?- smutna mina działała na niego jeszcze lepiej, niż na moich rodziców.
-Nie no, ale muszę pogadać z rodzicami.- A ci szybko się zgodzili.
I oto w ten sposób pierwszego września poszłam do najlepszego gimnazjum w Londynie, jak nie w całej Anglii. Tatuś wszystko załatwił.
Usiadłam w ławce z Jessicą, od razu czułam, że się dogadamy. I tak też się stało, stałyśmy się nierozłączne.
                             ***
Gdy Conor stał się sławny, zatrudnił sobie stylistkę, moje porady, co do zmiany koloru włosów mu nie pasowały… ciekawe czemu? W sumie dobrze, że tak zrobił.
-Alex, to jest Louise, córka mojej stylistki, pani Smith.- Conor wparował do mojego pokoju z jakąś ładną blondyną.
-Heeej.- odpowiedziałam, a po mnie powtórzyła to Jessy.
-Cześć.
-Zaopiekujecie się nią?- zapytał chłopak.- Dzwonili do mnie z wytwórni i muszę na chwilę iść.
Gdy wrócił traktowałyśmy ją jak jedną z nas, jak naszą przyjaciółkę. A Jack nawet jak kogoś więcej. Ona mu się chyba od razu spodobała, on chyba jej też, ale żadne nie chciało tego przyznać.


4 komentarze: