czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 5

-Mogłabym iść zobaczyć z bliska te skocznie? Każdy się tak nimi zachwyca. Chcę zobaczyć czy jest w ogóle czym się tak jarać.
-Dobra, ale masz wrócić do 21. Potem robi się już ciemno.
-Jakby coś to będę dzwonić.- dałam buziaka mamie i wyszłam z domu.
Na zewnątrz było ciepło. Chyba zanosiło się na deszcz. Mogłoby się rozpogodzić i nie padać, przynajmniej dziś.
Po około 20 minutach wolnego spacerku i podziwiania gór doszłam do celu. Poprawiłam swoją grzywkę i rozejrzałam się. Na skoczniach musiał ktoś być, bo słyszałam jakieś odgłosy. Weszłam na trybuny, nawet nie wiem czy mogłam to zrobić. Nigdy nie byłam na takim ‘czymś’.
Skoczkowie musieli mieć trening, jakiś ktoś właśnie skakał. Woow, jakie to musi być wspaniałe uczucie, tak lecieć w powietrzu… Zero ograniczeń… Tylko ty, narty… Mogłeś poczuć się niemalże jak ptak! Tylko, że bez skrzydeł… ani piór… O czym ja myślę!? I wtedy wyobraziłam sobie, że tym skoczkiem był Andi.
Słabo ze mną… zaczęłam nawet słyszeć jago głos… Czyżbym się aż tak bardzo zakochała? To niemożliwe… Alex się tak nigdy nie zakochuje! Co prawda, zawsze marzyłam, żeby się tak zakochać, żeby miłość była silniejsza od zdrowego umysłu, ale nigdy tak się nie stało. Tak naprawdę, to nigdy nie miałam prawdziwego chłopaka…
Muszę wybić sobie jego z głowy. Wydaje mi się, że zbliża się do mnie w stroju skoczka…
Chwila. On tu idzie naprawdę!
-Alex. Co ty tu robisz?- zapytał.
-Przyszłam… tu… podziwiać widoki…- spanikowałam i zaczęłam gadać coś bez sensu, ale on tylko ponownie bosko się uśmiechnął. Co jeszcze bardziej odjęło mi rozum. Dlaczego on tak na mnie działa?
-Chcesz, to chodź bliżej. Pooglądasz nasz trening. W sumie zaraz koniec, ale mój przyjaciel będzie zaraz skakać. A potem poznam cię z kilkoma osobami.- wyciągnął do mnie rękę i pomógł wstać.
Usiedliśmy w pierwszym rzędzie trybun.
-Tam stoi nasz trener.- wskazał na mężczyznę stojącego naprzeciwko nas. Z resztą zaraz cię poznam. Ten co teraz skacze, to mój przyjaciel, Marinus. Nie należy do mojego klubu, ale jest w reprezentacji Niemiec razem ze mną i resztą. Z kumplami z klubu może też kiedyś cię poznam. Teraz trenujemy przed zawodami. Niedługo mamy konkurs w Wiśle.
-To w Polsce, co nie?- zapytałam.
-Tak. Interesujesz się skokami?
-Nie, w Anglii mało się o nich słyszy. Wiem tyle, ile powiedział mi tata.
-Twój tata interesuje się skokami?- zapytał z nadzieją.
-Nie wiem, chyba nie. Tata pochodzi z Wisły.
-Czyli pochodzisz z Polski?
-Urodziłam się tam, ale całe życie mieszkałam w Anglii. Aż do dziś. – przypomniałam sobie o Conorze i całej reszcie. Ja chce do domu… Chłopak chyba zauważył to, że na chwile odpłynęłam do Anglii i spróbował przywrócić mnie do rzeczywistości, a przy okazji pocieszyć mnie i zająć czymś innym.
-Polscy skoczkowie są jednymi z najlepszych… Ooo Marinus skończył skakać. Możemy iść.
-No stary, nieźle ci poszło.- pochwalił przyjaciela.
-Dzięki.- podziękował z satysfakcją.
-Tym razem lepiej ode mnie!
 Marinus dziwnie patrzył się na mnie… może chodziło o moje włosy?
-A to jest Alex.
-Hej.- podał mi rękę.- Masz ładne włosy…
Czyli jednak chodziło o włosy.
-Rzeczywiście. Takie kolorowe.- dodał Wellinger.
-Wasze kombinezony też są ładne… i takie kolorowe.-
Roześmiali się. Ale w mojej głowie i tak brzmiało to zabawniej… Coś jest ze mną ostatnio nie tak…
-Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałem.- stwierdził Marinus.- Kto idzie ze mną? Mam kilka kanapek.
-Nie dzięki, mam swoje.- odpowiedział Wellinger.- To ja poznam cię z moim idolem.
-Znasz swojego idola? I on tutaj jest?- zapytałam zainteresowana.
-Tak.
-Nie no, fajnie masz! Chociaż w sumie, też znałam swojego idola… Mieszkałam z nim… - i w oku znów zakręciła mi się łezka. Głupie wspomnienia! Wyszłam na jakąś beksę, która nie zna niemieckiego i nie umie poradzić sobie w sklepie. Co będzie dalej?
-Twój chłopak?
-Chłopak? Niee, przyjaciel! – roześmiałam się. -Nigdy nie miałam prawdziwego chłopaka.- nie wiem dlaczego to dodałam.
-Ooo Andreas. Kim jest ta niebiesko włosa piękność? – podszedł do nas pewien facet, czyżby idol Andiego? No i w końcu znam jego pełne imię!
-To Alex. A to Severin Freund, tak jak wspominałem, mój bohater.
-Bohaterem to ty jesteś moim…- powiedziałam, ale tak, że chyba nikt nie usłyszał.
-Zabierasz swoją przyjaciółkę na konkurs?
-Nie wiem… Właśnie, chcesz jechać z nami do Polski na Letnie Grand Prix?- blondyn zwrócił się do mnie.
-O jeej. Znamy się chwile i takie propozycje.-odpowiedziałam.
-Mamy czas się poznać. Wyjeżdżamy dopiero za 4 dni.
-Haha tak dużo czasu… Rzeczywiście. Nie wiem co moi rodzice na to.
-Mówiłaś, że twój tata jest z Wisły. Zapewne masz tam jakąś rodzinę, jakąś ciocię? Wujka? Mogliby sprawdzać czy żyjesz albo mogłabyś nawet u nich nocować. A ja bym się już tobą zajął.
-Najpierw rodzice musieliby ciebie poznać, żebyś mógł się mną zająć…
-Zapewnie go polubią, młodego nie da się nie lubić. Ja już idę, późno już.- Sev pożegnał się z nami i odszedł, a jaspojrzałam na komórkę. Była 20.55. Mam 5 minut na powrót do domu.
-Coś się stało? –moje zdenerwowanie zauważył Andreas.
-Jak za 5 minut nie będę w domu, to już na pewno nigdzie z tobą nie pojadę.- jęknęłam.
-Idziemy po samochód i równo o 21 będziesz w domu.
-Jeej dziękuje.
Chwilę później byliśmy pod moim domem.
-20.59.
-Idealnie. Może zajdziesz do nas ? Rodzice cię poznają, no i dam ci coś zjeść, bo przeze mnie nie zjadłeś kolacji.

-Nie trzeba, ale chętnie napiłbym się czegoś.
_______________________________________
Znów pogubiłam się w dniach tygodnia... :/ Ten rozdział trochę krótki, bo zapowiada dłuższy :D To w sumie taki łącznik :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz