-Dlaczego
dajesz się jej tak pomiatać?
-Nie
daje się sobą pomiatać.
Czyżby
rozmawiali o mnie? Jack ostatnio ostro po mnie jedzie. Zamknęłam cicho drzwi,
zdjęłam swoje nowe vansy i słuchałam dalej.
-Wcale nie…
Conorku, jestem taka głodna! Idź do sklepu, co z tego że śpisz! – chłopak
próbował naśladować mój głos… Zaraz, czy ja tak mówię? Nie, chyba nie…- I co
robi Conorek? Leci po zakupy i robi jajecznicę.
-Jestem za
nią odpowiedzialny.
-Jeszcze
bardziej ją rozpieszczasz! Z nią się nie da żyć ostatnio.
-Z kim się
nie da żyć?- Jack od razu zamilkł, gdy tylko weszłam do jego pokoju.- Conor,
możemy pogadać?
-O czym?-
zapytał ciekawsko Jack.
-Chciałbyś
wiedzieć.- syknęłam. – Chodź.
Pociągnęłam
Conora do swojego pokoju.
-Nie jestem
taka zła, jak mówi Jack, co?
-Nie. On
przesadza.
-Jesteś
najlepszy!- przytuliłam go.- A teraz pytanko za 100 punktów.
-No jakie?
-W piątek
idziesz na jakąś imprezę?
-Noo, a
co?- nawet nie pytał skąd wiem, bo było jasne, że wszystko wiedziałam od Lou, a
ona od swojej mamy.
-Chyba nie
będzie dla ciebie problemu zabranie ze sobą mnie i dziewczyn?
-Będzie.
Mam dwie wejściówki. Jedna moja, drugą mogę dać tobie. Swojej na pewno nie
oddam.
-No
przecież wiem. Dobra, damy radę. Może Lou coś wykombinuje.
-Nie sądzę,
to zamknięta impreza.
-Ehhh… Trudno,
dziewczyny może jakoś przeżyją, chociaż nie będzie łatwo.
-Dadzą
radę, wierzę w nie! Zawsze możesz oddać swoją wejściówkę.
-No chyba
cię lekko pogięło… - chłopak tylko się uśmiechnął.
-Ale i tak,
dziękuje.- pocałowałam go w policzek i wyszłam z domu.
Impreza ta
miała być w ten piątek, mam więc 4 dni, żeby się przygotować. Będzie tam dużo
gwiazd i innych sławnych ludzi. Od zawsze marzyłam, żeby zostać menagerem
jakiejś gwiazdy, więc to dobra okazja, żeby poznać różnych wpływowych ludzi.
Może zmienię sobie kolor włosów?
Poszłam do
dziewczyn.
-Wracamy do
galerii, idę na imprezę.
-Czyli się
udało?
-Nie do
końca.
-Czyli?
-Nie
możecie ze mną iść, ale ja wam wszystko opowiem. – jaka ja dobra jestem…- To co
pomożecie mi wybrać jakiś strój do niebieskich włosów?
-Robisz
sobie całe niebieskie?
-Nie, z
fioletowym. Będzie pięknie!
Poszłyśmy
do galerii. Po dwóch godzinach przymierzania najróżniejszych ubrań z niemalże
każdego sklepu, znalazłam coś dla siebie. Biała koszula, różowa marynarka,
granatowe spodnie i różowe baleriny. Teraz tylko dodatki.
-Co sądzisz
o tym kapeluszu?
-Pokaż.-
założyłam na głowę.- Idealny!
-Będziesz
najładniej ubraną laską!
-Bo ty mi
pomagałaś wybrać ubrania, Lou. Bez ciebie by tak nie wyszło.
-Weźmy
jeszcze ten zegarek!
Potem
kupiliśmy lakier do paznokci i inne drobiazgi. Kosmetyki miałaś w domu. Teraz
możesz spokojnie iść na imprezę! Jeszcze tylko fryzjer, ale to w czwartek.
Podsumowując wydałam dziś około 400 funtów. Teraz ze stówka na fryzjera… Spokojnie,
rodzice przyjadą za tydzień to dadzą mi na pewno kasę!
***
-A nie
mówiłam ci o tym?
-No nie?
-Sorki,
musiało mi to jakoś umknąć.
-Mama Lou
przyjdzie zaraz zobaczyć w co się ubierasz, żeby jakoś dopasować mój strój do
ciebie.
-Załóż
sukienkę.- stwierdziłam i poszłam do lustra podziwiać nowy kolor włosów.
-Dzwonili
do ciebie twoi rodzice? Ciekawi mnie, po co chcą do nas przyjechać.
-Pewnie
dadzą mi kasę. Wiedzą, że w dzisiejszych czasach, żeby dobrze wyglądać, trzeba
wydawać dużo kasy.
-Kupiłaś
nowe ubrania?
-No, a co ?
Nie mogę przynieść ci wstydu…
Ktoś
zapukał do drzwi.
-O to
pewnie pani Smith.- Conor pobiegł otworzyć drzwi. To była ona.
-Dzień
dobry.- powitałam się.
-Hej Alex.
To co, pokażesz mi, w co się ubierasz?
-Jasne.-
chwilę później wyjęłam torby z zakupami i pokazałam je jej.
-Cóż… Nie
ukrywam, że jest to dość… niepowtarzalny strój, jak na taką imprezę.
-Lou mi
pomagała go wybrać, ma talent po pani! Do tego będzie pasował do moich włosów.-
spojrzałam na Conora. Był chyba nieco przerażony. – Tobie się nie musi podobać.
Mogę się od ciebie trzymać z daleka.- zwróciłam się do chłopaka.
-Co to, to
nie. Muszę cię mieć na oku.
-Nie ufasz
mi?
-A dziwisz
się?
Okey, na
ostatniej imprezie trochę za dużo mi zaufał… Napiłam się, nocowałam u obcego
chłopaka i wróciłam do domu następnego dnia. Conor był wściekły, ale o niczym
nie powiedział rodzicom. Jest taki dobry…
-Będę
grzeczna. Przyrzekam!
-Zobaczymy…
-Jesteś
pewna, że pójdziesz w tym?- wtrąciła pani Smith.
-Tak.
-Myślę, że
damy ci Conor jakiś różowy dodatek. Będzie dobrze. – uśmiechnęła się. Chociaż,
ona zawsze była uśmiechnięta, tak jak i Louise.
***
-Jestem
gotowa!
-W końcu.-
jęknął Conor. – Zaraz się spóźnimy… Chodź!- pociągnął mnie za rękę prosto do swojego
samochodu.
-Nie
jedziesz za szybko?
-Nie.-
mruknął.
Nawet Conor
czasami się wkurza… Ale ja byłam rozluźniona, miałam ochotę na dobrą zabawę!
Gdy
zajechaliśmy na miejsce, pod budynkiem stało dużo samochodów. Dużo drogich
samochodów. Rozłożony był czerwony dywan, a po boku stała ścianka, przy której się pozowało do zdjęć.
-Idziemy
tam.- wskazał na wspomnianą wcześniej ściankę. Potem, gdy zrobią nam zdjęcia,
zapytają się, po raz nie wiem który, czy jesteśmy ze sobą i dopiero wejdziemy
do środka. Zrozumiane?
-Tak…-
przekręciłam oczami i wyszłam z samochodu, a za mną Conor.
Tak jak
przewidywaliśmy, jednym z pierwszych pytań, było czy ze sobą chodzimy, potem
skąd pomysł na taką, a nie inną stylizację, pstryknęli kilka zdjęć i weszliśmy
do środka.
Rzeczywiście,
różne dziewczyny, nawet te w mniej więcej moim wieku, ubrane były w sukienki. No
ale cóż, to nie byłby mój styl…
-Pilnuj się
mnie.- syknął Conor.
-Okeey.-
ale długo nie wytrzymałam łażąc ciągle za nim. Dlaczego miałam się go słuchać?
Gdy Conor
przedstawił mnie najważniejszym, cicho odeszłam w stronę baru. Tam zawsze byli
ludzie, którzy lubili dobrą zabawę.
-Hej.- w
pewnym momencie przysiadł się do mnie jakiś chłopak.- Mike jestem.
-Cześć,
Alex. Miło cię poznać.- wyszczerzyłam zęby.
-Co tu
robisz taka samotna?
-Eh… Nie
chce mi się łazić i poznawać ludzi, którzy mają mnie głęboko w dupie i do jutra
zapomną mojego imienia.
-Racja. Masz
ochotę na jakiegoś drinka?
-Jasne!
-Poproszę
dwa razy mojito. Lubisz?- zapytał się mnie.
-Może być.-
zawsze mógł zamówić coś droższego, ale nie wybrzydzajmy. Wracając do Mika, był
przystojny. Wysoki szatyn z ciemnymi, niemalże czarnymi oczami. Miał kujonki,
białą koszulkę, a na to założoną miał szarą, rozpięto koszulę. Do tego ciemne
rurki. Mimo, że gustowałam w niebieskookich blondynach, ten nie był zły.
-Z kim
przyszłaś?
-Z
Maynardem. A ty?
-Ja? Ja
jestem fotografem.
-A mówiłam
już, że kręcą mnie fotografowie? – roześmiałam się. To zawsze działa.
Dobrze nam
się rozmawiało i piło kolejne drinki. W pewnym momencie, Mike położył swoją
rękę na moje kolano.
-Ogarnij
się!- krzyknęłam.- Nie jestem pierwszą lepszą, jasne?
-Nie no,
sorry.
Jakoś
odechciało mi się z nim dłużej siedzieć. I wtedy przyszedł Conor, mój
wybawiciel.
-Alex!
Szukam cię od godziny! Twoi rodzice dziś przyjechali…
-Ale… Ale
jak to? Nie mieli przyjechać w poniedziałek!?
-Zmiana
planów. Jack dzwonił, że są już u nas.
-O Boże,
masakra! Idziemy! – oddaliłam się od baru.- Bym zapomniała.- zawróciłam się.-
Dzięki za miły wieczór.- dałam buziaka Mike’owi i pobiegliśmy do samochodu
Conora.
-Piłaś?
-No…
-A kim był
tamten?
-Kto? Aaa
Mike! Jakiś fotograf.
-Znałaś go
wcześniej?
-Nie, dziś
poznałam. Kupił mi kilka drinków.- pochwaliłam się.
-Faaajnie.
Ciekawe jak wytłumaczysz rodzicom, że jesteś pijana.
-Masz
jakieś gumy? Będzie dobrze, nie panikuj.
Szczerze?
Sama panikowałam! Rodzice są normalnie uczuleni na alkohol, wyczują nawet jak
wypije jedne piwo… Sama nie wiem, jak oni to robią… No, ale robią, a ta wizja
straszy. No to będę miała szlaban… I Conor będzie miał przeze mnie przerąbane.
A tego nie chciałam… Bo jakby nie było, to mój przyjaciel, najlepszy
przyjaciel, chyba nawet lepszy niż Jessy czy Lou, bo z nimi raz jest dobrze,
raz mniej dobrze, a z nim zawsze jakoś jest. Do tego mieszkałam u niego, był za
mnie odpowiedzialny.
-Co ja im
powiem? Że nie umiem się tobą zająć? Już przez twoje oceny na koniec roku
mieliśmy niezłe jazdy…
-Nie ty,
tylko ja. Tobie raczej nic nie zrobią. Nie twoja wina, że tak mnie wychowali.
-Tylko im
dzisiaj nie pyskuj, możesz mi to obiecać?
-Postaram
się.
-A co Jack
im powiedział? Że jesteśmy na imprezie?
-Nie wiem…
Chyba tak.
-On mnie
nie lubi…
-On cię nie
lubi?- roześmiał się Conor.- Racja, ostatnio po tobie trochę jedzie, ale gdyby
było trzeba to oddałby za ciebie swoje życie!
-Tsaa jasne…
-Wątpisz?
-Tak. Wiem
za to, że ty zawsze jesteś po mojej stronie.- uśmiechnęłam się.
Potem
nastała cisza i trwała, aż dojechaliśmy do domu.
Dziewczyno, osobiscie uwielbiam Twoje imaginy (ja sama za bardzo przejmuję się nauką, żeby prowadzić i pilnować bloga), ale proszę, więcej opisów! przez ten i pierwszy rozdział czułam się, jakbym czytała cos w stylu scenariusza, a nie opowiadania...
OdpowiedzUsuńa cos jeszcze - jeden, mały troll błędowy wkradł Ci się do rozdziału: "Podsumowując wydałaś dziś około 400zł.". w Anglii są funty ;)
Dziękuje za wszystkie uwagi :D Naprawdę jestem za nie wdzięczna ^^ Już poprawiam błąd, a w następnym rozdziale postaram się zrobić więcej opisów :)
Usuń