niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 2

-Dlaczego dajesz się jej tak pomiatać?
-Nie daje się sobą pomiatać.
Czyżby rozmawiali o mnie? Jack ostatnio ostro po mnie jedzie. Zamknęłam cicho drzwi, zdjęłam swoje nowe vansy i słuchałam dalej.
-Wcale nie… Conorku, jestem taka głodna! Idź do sklepu, co z tego że śpisz! – chłopak próbował naśladować mój głos… Zaraz, czy ja tak mówię? Nie, chyba nie…- I co robi Conorek? Leci po zakupy i robi jajecznicę.
-Jestem za nią odpowiedzialny.
-Jeszcze bardziej ją rozpieszczasz! Z nią się nie da żyć ostatnio.
-Z kim się nie da żyć?- Jack od razu zamilkł, gdy tylko weszłam do jego pokoju.- Conor, możemy pogadać?
-O czym?- zapytał ciekawsko Jack.
-Chciałbyś wiedzieć.- syknęłam. – Chodź.
Pociągnęłam Conora do swojego pokoju.
-Nie jestem taka zła, jak mówi Jack, co?
-Nie. On przesadza.
-Jesteś najlepszy!- przytuliłam go.- A teraz pytanko za 100 punktów.
-No jakie?
-W piątek idziesz na jakąś imprezę?
-Noo, a co?- nawet nie pytał skąd wiem, bo było jasne, że wszystko wiedziałam od Lou, a ona od swojej mamy.
-Chyba nie będzie dla ciebie problemu zabranie ze sobą mnie i dziewczyn?
-Będzie. Mam dwie wejściówki. Jedna moja, drugą mogę dać tobie. Swojej na pewno nie oddam.
-No przecież wiem. Dobra, damy radę. Może Lou coś wykombinuje.
-Nie sądzę, to zamknięta impreza.
-Ehhh… Trudno, dziewczyny może jakoś przeżyją, chociaż nie będzie łatwo.
-Dadzą radę, wierzę w nie! Zawsze możesz oddać swoją wejściówkę.
-No chyba cię lekko pogięło… - chłopak tylko się uśmiechnął.
-Ale i tak, dziękuje.- pocałowałam go w policzek i wyszłam z domu.
Impreza ta miała być w ten piątek, mam więc 4 dni, żeby się przygotować. Będzie tam dużo gwiazd i innych sławnych ludzi. Od zawsze marzyłam, żeby zostać menagerem jakiejś gwiazdy, więc to dobra okazja, żeby poznać różnych wpływowych ludzi. Może zmienię sobie kolor włosów?
Poszłam do dziewczyn.
-Wracamy do galerii, idę na imprezę.
-Czyli się udało?
-Nie do końca.
-Czyli?
-Nie możecie ze mną iść, ale ja wam wszystko opowiem. – jaka ja dobra jestem…- To co pomożecie mi wybrać jakiś strój do niebieskich włosów?
-Robisz sobie całe niebieskie?
-Nie, z fioletowym. Będzie pięknie!
Poszłyśmy do galerii. Po dwóch godzinach przymierzania najróżniejszych ubrań z niemalże każdego sklepu, znalazłam coś dla siebie. Biała koszula, różowa marynarka, granatowe spodnie i różowe baleriny. Teraz tylko dodatki.
-Co sądzisz o tym kapeluszu?
-Pokaż.- założyłam na głowę.- Idealny!
-Będziesz najładniej ubraną laską!
-Bo ty mi pomagałaś wybrać ubrania, Lou. Bez ciebie by tak nie wyszło.
-Weźmy jeszcze ten zegarek!
Potem kupiliśmy lakier do paznokci i inne drobiazgi. Kosmetyki miałaś w domu. Teraz możesz spokojnie iść na imprezę! Jeszcze tylko fryzjer, ale to w czwartek. Podsumowując wydałam dziś około 400 funtów. Teraz ze stówka na fryzjera… Spokojnie, rodzice przyjadą za tydzień to dadzą mi na pewno kasę!
                             ***
-A ty znów zmieniłaś kolor włosów?- zapytał zdziwiony Conor.
-A nie mówiłam ci o tym?
-No nie?
-Sorki, musiało mi to jakoś umknąć.
-Mama Lou przyjdzie zaraz zobaczyć w co się ubierasz, żeby jakoś dopasować mój strój do ciebie.
-Załóż sukienkę.- stwierdziłam i poszłam do lustra podziwiać nowy kolor włosów.
-Dzwonili do ciebie twoi rodzice? Ciekawi mnie, po co chcą do nas przyjechać.
-Pewnie dadzą mi kasę. Wiedzą, że w dzisiejszych czasach, żeby dobrze wyglądać, trzeba wydawać dużo kasy.
-Kupiłaś nowe ubrania?
-No, a co ? Nie mogę przynieść ci wstydu…
Ktoś zapukał do drzwi.
-O to pewnie pani Smith.- Conor pobiegł otworzyć drzwi. To była ona.
-Dzień dobry.- powitałam się.
-Hej Alex. To co, pokażesz mi, w co się ubierasz?
-Jasne.- chwilę później wyjęłam torby z zakupami i pokazałam je jej.
-Cóż… Nie ukrywam, że jest to dość… niepowtarzalny strój, jak na taką imprezę.
-Lou mi pomagała go wybrać, ma talent po pani! Do tego będzie pasował do moich włosów.- spojrzałam na Conora. Był chyba nieco przerażony. – Tobie się nie musi podobać. Mogę się od ciebie trzymać z daleka.- zwróciłam się do chłopaka.
-Co to, to nie. Muszę cię mieć na oku.
-Nie ufasz mi?
-A dziwisz się?
Okey, na ostatniej imprezie trochę za dużo mi zaufał… Napiłam się, nocowałam u obcego chłopaka i wróciłam do domu następnego dnia. Conor był wściekły, ale o niczym nie powiedział rodzicom. Jest taki dobry…
-Będę grzeczna. Przyrzekam!
-Zobaczymy…
-Jesteś pewna, że pójdziesz w tym?- wtrąciła pani Smith.
-Tak.
-Myślę, że damy ci Conor jakiś różowy dodatek. Będzie dobrze. – uśmiechnęła się. Chociaż, ona zawsze była uśmiechnięta, tak jak i Louise.
                               ***
-Jestem gotowa!
-W końcu.- jęknął Conor. – Zaraz się spóźnimy… Chodź!- pociągnął mnie za rękę prosto do swojego samochodu.
-Nie jedziesz za szybko?
-Nie.- mruknął.
Nawet Conor czasami się wkurza… Ale ja byłam rozluźniona, miałam ochotę na dobrą zabawę!
Gdy zajechaliśmy na miejsce, pod budynkiem stało dużo samochodów. Dużo drogich samochodów. Rozłożony był czerwony dywan, a po boku stała ścianka,  przy której się pozowało do zdjęć.
-Idziemy tam.- wskazał na wspomnianą wcześniej ściankę. Potem, gdy zrobią nam zdjęcia, zapytają się, po raz nie wiem który, czy jesteśmy ze sobą i dopiero wejdziemy do środka. Zrozumiane?
-Tak…- przekręciłam oczami i wyszłam z samochodu, a za mną Conor.
Tak jak przewidywaliśmy, jednym z pierwszych pytań, było czy ze sobą chodzimy, potem skąd pomysł na taką, a nie inną stylizację, pstryknęli kilka zdjęć i weszliśmy do środka.
Rzeczywiście, różne dziewczyny, nawet te w mniej więcej moim wieku, ubrane były w sukienki. No ale cóż, to nie byłby mój styl…
-Pilnuj się mnie.- syknął Conor.
-Okeey.- ale długo nie wytrzymałam łażąc ciągle za nim. Dlaczego miałam się go słuchać?
Gdy Conor przedstawił mnie najważniejszym, cicho odeszłam w stronę baru. Tam zawsze byli ludzie, którzy lubili dobrą zabawę.
-Hej.- w pewnym momencie przysiadł się do mnie jakiś chłopak.- Mike jestem.
-Cześć, Alex. Miło cię poznać.- wyszczerzyłam zęby.
-Co tu robisz taka samotna?
-Eh… Nie chce mi się łazić i poznawać ludzi, którzy mają mnie głęboko w dupie i do jutra zapomną mojego imienia.
-Racja. Masz ochotę na jakiegoś drinka?
-Jasne!
-Poproszę dwa razy mojito. Lubisz?- zapytał się mnie.
-Może być.- zawsze mógł zamówić coś droższego, ale nie wybrzydzajmy. Wracając do Mika, był przystojny. Wysoki szatyn z ciemnymi, niemalże czarnymi oczami. Miał kujonki, białą koszulkę, a na to założoną miał szarą, rozpięto koszulę. Do tego ciemne rurki. Mimo, że gustowałam w niebieskookich blondynach, ten nie był zły.
-Z kim przyszłaś?
-Z Maynardem. A ty?
-Ja? Ja jestem fotografem.
-A mówiłam już, że kręcą mnie fotografowie? – roześmiałam się. To zawsze działa.
Dobrze nam się rozmawiało i piło kolejne drinki. W pewnym momencie, Mike położył swoją rękę na moje kolano.
-Ogarnij się!- krzyknęłam.- Nie jestem pierwszą lepszą, jasne?
-Nie no, sorry.
Jakoś odechciało mi się z nim dłużej siedzieć. I wtedy przyszedł Conor, mój wybawiciel.
-Alex! Szukam cię od godziny! Twoi rodzice dziś przyjechali…
-Ale… Ale jak to? Nie mieli przyjechać w poniedziałek!?
-Zmiana planów. Jack dzwonił, że są już u nas.
-O Boże, masakra! Idziemy! – oddaliłam się od baru.- Bym zapomniała.- zawróciłam się.- Dzięki za miły wieczór.- dałam buziaka Mike’owi i pobiegliśmy do samochodu Conora.
-Piłaś?
-No…
-A kim był tamten?
-Kto? Aaa Mike! Jakiś fotograf.
-Znałaś go wcześniej?
-Nie, dziś poznałam. Kupił mi kilka drinków.- pochwaliłam się.
-Faaajnie. Ciekawe jak wytłumaczysz rodzicom, że jesteś pijana.
-Masz jakieś gumy? Będzie dobrze, nie panikuj.
Szczerze? Sama panikowałam! Rodzice są normalnie uczuleni na alkohol, wyczują nawet jak wypije jedne piwo… Sama nie wiem, jak oni to robią… No, ale robią, a ta wizja straszy. No to będę miała szlaban… I Conor będzie miał przeze mnie przerąbane. A tego nie chciałam… Bo jakby nie było, to mój przyjaciel, najlepszy przyjaciel, chyba nawet lepszy niż Jessy czy Lou, bo z nimi raz jest dobrze, raz mniej dobrze, a z nim zawsze jakoś jest. Do tego mieszkałam u niego, był za mnie odpowiedzialny.
-Co ja im powiem? Że nie umiem się tobą zająć? Już przez twoje oceny na koniec roku mieliśmy niezłe jazdy…
-Nie ty, tylko ja. Tobie raczej nic nie zrobią. Nie twoja wina, że tak mnie wychowali.
-Tylko im dzisiaj nie pyskuj, możesz mi to obiecać?
-Postaram się.
-A co Jack im powiedział? Że jesteśmy na imprezie?
-Nie wiem… Chyba tak.
-On mnie nie lubi…
-On cię nie lubi?- roześmiał się Conor.- Racja, ostatnio po tobie trochę jedzie, ale gdyby było trzeba to oddałby za ciebie swoje życie!
-Tsaa jasne…
-Wątpisz?
-Tak. Wiem za to, że ty zawsze jesteś po mojej stronie.- uśmiechnęłam się.

Potem nastała cisza i trwała, aż dojechaliśmy do domu.

2 komentarze:

  1. Dziewczyno, osobiscie uwielbiam Twoje imaginy (ja sama za bardzo przejmuję się nauką, żeby prowadzić i pilnować bloga), ale proszę, więcej opisów! przez ten i pierwszy rozdział czułam się, jakbym czytała cos w stylu scenariusza, a nie opowiadania...
    a cos jeszcze - jeden, mały troll błędowy wkradł Ci się do rozdziału: "Podsumowując wydałaś dziś około 400zł.". w Anglii są funty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za wszystkie uwagi :D Naprawdę jestem za nie wdzięczna ^^ Już poprawiam błąd, a w następnym rozdziale postaram się zrobić więcej opisów :)

      Usuń